Wróciłam z Piszu na Mazurach. To miasteczko mogłoby się nazywać też spiż. Bo parafrazując Horacego - buduje sobie pomnik trwalszy od spiżu. Przez to, co jego władze robią na rzecz poezji.
23.04.2013 14:55 GOSC.PL
Horacy w słynnej pieśni, zaczynającej się od słów „Exegi monumentum” napisał: „Wybudowałem sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu / strzelający nad ogrom królewskich piramid”. Czy za kilkaset lat ludzie będą wiedzieli, że w Piszu organizowany był festiwal „Pisz i śpiewaj poezję” ? Chciałabym.
Nie bez powodu sobie trochę gram słowami, przenosząc się od Horacego do 20 tysiącznego mazurskiego miasta, w którym ludzie żyją z turystyki i pracy w fabryce sklejek. Ale jak widziałam przez ostatnich kilka dni, biorąc udział w X edycji festiwalu „Pisz i Śpiewaj poezję”, żyją też poezją. I to nie tylko raz w roku podczas tej imprezy. Trochę ludzi „stamtąd” stopniowo wchodzi na scenę literacką kraju.
Kto dziś konsekwentnie potrafi postawić na poezję w różnych odcieniach i formach przekazu, od zwykłego czytania przez autorów, po mistrzowskie wokalne wykonania, jak to robią w Piszu? Gdzie jest taki burmistrz jak Jan Alicki, czy dyrektor domu kultury jak Marek Piotrowski, którzy potrafią „wykroić” z budżetu pieniądze na to by w ich mieście spotykali się mówiący wierszem twórcy z najwyższej półki? Oni wierzą, że pozornie niemedialna poezja przebije się do ucha czytelnika na spotkaniach autorskich, podczas koncertów, i co najważniejsze - ciągnących się aż po świt rozmów uczestników. I sprawdza im się ta wiara.
Przez cztery ostatnie dni w Piszu dostaliśmy w pigułce to co w poezji polskiej, nie tylko pisanej, ale i śpiewanej dobre. Ewa Lipska, Bogusława Latawiec w duecie z mężem – prof. Edwardem Balcerzanem, Wojciech Kass, jeden z pomysłodawców imprezy i współorganizator, Krzysztof Kuczkowski, Sławomir Matusz, Beata Patrycja Klary, Jerzy Satanowski, Mirosław Czyżykiewicz, Magda Umer, Aga Zarian…Nie chcę, żeby ten tekst składał się z samych nazwisk uczestników, dlatego muszę skończyć ich wymienianie, choć pozostali występujący tak samo zasługują na uwagę.
Ktoś zapyta po co się pisze i śpiewa poezję? Odpowiadaliśmy sobie na to pytanie w Piszu podczas warsztatów pisania wierszy, które miałam tam zaszczyt prowadzić. Brali w nim udział poeci, którzy przyjechali z całej Polski. Mnie trafili się autorzy wyjątkowi - mówiący własnymi, już jakoś sprawdzonymi przez czytelników głosami literackimi. Jednak co ważne - poprzez pisanie poszukujący sensu życia, punktów odniesienia do tego co robimy na co dzień. Nie boję się napisać, że pojechałam do Pisza, żeby ich poznać i poczuć, że nadal są ludzie, którzy nie tylko pisząc, ale i zwyczajnie żyjąc, są czuli i uważni na drugiego. Krysia, która każdemu umiała powiedzieć słowo nie tylko literackiego pokrzepienia i malowała piórem sugestywne sceny międzyludzkie. Już emerytka, piękna Jadzia ze Szczecinka, która nadawała naszym rozmowom najwyższą klasę elegancji, a w wierszach przejmująco mówiła o miłości do zmarłego męża. Piotr – marynarz pływający po Morzu Północnym po 28 dni co drugi miesiąc, który zaczął pisać, żeby powiedzieć bliskim jak ich kocha. Jeszcze poszukujący swojego miejsca na ziemi Wojtek z Ornety, ogolony na punka, w środku Mały Książę, tęskniący za swoją gwiazdą. Renatka, pisząca o niuansach uczuć, wrażliwa na najdrobniejsze szczegóły. Mariusz, którego z Mazur coś pognało do pracy w korporacji w stolicy, mimo młodego wieku piszący bardzo dojrzałe wiersze i mogący być guru dla wielu szukających drogi. Tomasz z Sulejówka, biznesmen, ale też autor rytmicznych wierszy. Często lata samolotami i daje swoje teksty do czytania jadącym z nim pasażerom, żeby wybrali te, które są dla nich najlepsze.
Pisząc ten tekst chciałam podziękować moim nowym przyjaciołom za te spotkania. Podczas nich nie zatrzymaliśmy się tylko na wierszach, ale na tym do czego prowadzą. Próbowaliśmy odkryć różne tajemnice. Bo jak mówił prof. Andrzej Szczeklik, to właśnie sztuka najlepiej je odkrywa. Także Tajemnicę pisaną przez duże „T” czyli Boga. Zdarzyło się nam płakać, podczas zwierzeń z bardzo intymnych szczegółów życia. Ktoś mówił, że nie zajmowali się nim rodzice. Ktoś, że całe życie utykał i cierpiał, aż do momentu wstawienia endoprotezy. Ktoś inny jak zjada go samotność. Jeszcze ktoś inny jak męczy go pycha, i, że te rozmowy z innymi utalentowanymi i myślącymi ludźmi były dla niego lekcją pokory. Mówiliśmy też o pięknie, które trzyma ten świat. A ja zobaczyłam to piękno w Piszu i dlatego o tym tyle piszę.
Barbara Gruszka-Zych