– Jeszcze nie rozwiał się dym z komina Kaplicy Sykstyńskiej, a ruszyła medialna kampania oskarżająca Franciszka o współpracę z argentyńską juntą wojskową – zauważa Piotr Kowalczuk w „Rzeczpospolitej” . Przytacza przykłady kłamstw i manipulacji na temat przeszłości nowego papieża, jakie pojawiły niemal natychmiast po wyborze.
Już nazajutrz po konklawe, 14 marca, w internecie zaczęło krążyć zdjęcie przedstawiające księdza w okularach, który podaje hostię generałowi Jorge Rafaelowi Videli, ówczesnemu szefowi argentyńskiej junty (późniejszemu prezydentowi). Podpis pod zdjęciem informował, że ów kapłan (którego twarzy nie było widać), to ks. Bergoglio. Zdjęcie rozpowszechnił za pośrednictwem Facebooka sławny reżyser Michael Moore, bożyszcze lewicy. Niebawem okazało się, że ów ksiądz to nie Bergoglio, lecz ks. Octavio Derisi, który zmarł w 2002 r. Był starszy od obecnego papieża o prawie 30 lat.
Anonimowość i Photoshop, jak zauważa autor, mogą wiele. Na tej zasadzie zaraz po wyborze Josepha Ratzingera, w 2005 r., pojawiła się pogłoska, że Benedykt XVI w młodości należał do Hitlerjugend. Jej podstawą było zdjęcie młodego Josepha w mundurze służby pomocniczej ochrony przeciwlotniczej, do której został siłą wcielony w 1943 r. Wielu obrońców papieża chwyciło ten haczyk i zaczęło udowadniać, że musiał wstąpić do Hitlerjugend, bo od 1940 r. taka przynależność była dla młodzieży obowiązkowa. Ratzinger jednak jako seminarzysta był z tego obowiązku zwolniony. Wobec powtarzających się kłamstw, rzecznik Watykanu ks. Lombardi wydał w 2009 roku specjalne oświadczenie w tej sprawie.
Mimo tego zdjęcie z podpisem „Ratzinger w mundurze Hitlerjugend" do dziś krąży w internecie i mało komu przychodzi do głowy, by cokolwiek w tej sprawie prostować. „Prawda i przyzwoitość to przecież kategorie sieci i mediom coraz bardziej obce” – zauważa autor.
Dla ilustracji przytacza jeszcze jeden „dowód” na rzekomą nazistowską przeszłość papieża Benedykta – zdjęcie wyprężonego przed Hitlerem i innymi notablami III Rzeszy młodzieńca z podpisem: „Joseph Ratzinger w wieku 14 lat, dziś papież”. Do tego apel użytkowników Facebooka: „Patrzcie, kogo mamy za papieża! Nie wstyd wam się do niego modlić? Rozpowszechnijcie to zdjęcie zanim je usuną”. W rzeczywistości zdjęcie zostało wykonane w berlińskim Sportpalast w 1932 roku, gdy Joseph Ratzinger miał pięć lat.
Podobne manipulacje towarzyszą relacjom medialnym na temat obecnego papieża. W internecie wybuchło na przykład wielkie oburzenie na słowa kard. Bergoglio, mające sugerować nieprzydatność kobiet do sprawowania funkcji politycznych. Wybuchła fala oburzenia, choć w rzeczywistości obecny papież niczego takiego nie powiedział. Dziś wiadomo, że wypowiedź ta jest fałszywką, wymyśloną kilka lat temu przez jednego z internautów , ale plotka i tak żyje już własnym życiem.
Gdy po fali plotek o współpracy Bergoglio z juntą okazało się to nieprawdą, szybko znalazł się nowy temat. Horatio Vertibsky, obecny doradca prezydent Kirchner, spreparował pogłoskę, że papież „krył księży pedofilów”, co skwapliwie i bezkrytycznie od razu podchwyciły media.
Jak zauważa Kowalczuk, zadziwiająca jest łatwość, z jaką ludzie przyjmują te wszystkie „kłamstwa, fałszerstwa, szalbierstwa i karkołomne hipotezy za prawdy objawione”. Charakterystyczne, że łatwość uznawania takich plotek za prawdę mają nie tylko przeciętni odbiorcy mediów, ale również ich twórcy.
fk /Rzeczpospolita