Podobno kolaborował. Nie wiemy tego na pewno. Ale znajdziemy na niego haka.
15.03.2013 11:38 GOSC.PL
Mamy go! Nie jest taki „franciszkowy”, jak się wydawał. Nie dajcie się zwieść gestami w hotelu i opowiastkami o podróżach metrem.
Co mnie przeraża w mediach? Szukanie brudu. Upodobanie do wyciągania syfu, gnoju, słabości. Od trzech dni niektórzy nie robią niczego innego. Węszą, szczują. Koniecznie chcą znaleźć dziurę w całym. Mają frajdę, gdy udowodnią, że jesteś skończonym grzesznikiem.
Jestem skończonym grzesznikiem. Podobnie jak św. Piotr (zawalił w życiu właściwie wszystko, co mógł), Ojcowie Kościoła czy papież Franciszek. Jesteśmy skończonymi grzesznikami. Odkupionymi za najwyższą cenę. Kupił nas Bóg. Wystawił na aukcji swego Syna. Przelał krew, a nas - zabójców nazwał „braćmi”.
Ma rację dominikanin o. Adam Szustak. Podobnie jak biblijna Rut żyjemy w czasach Sędziów. Każdy każdego sądzi. Boisz się wyjść na ulice, by nie usłyszeć warczącego komentarza pod własnym adresem.
Zupełnie inną optykę znalazłem niedawno w Warszawie. Ruszyłem do Wspólnot Jerozolimskich, by popytać mniszki i mnichów jaki był Pierre-Marie Delfieux. Co usłyszałem? - Bardzo dotykało mnie to – opowiadała mi siostra Jarosława - że on zawsze widział w innych dobro. Nawet jeśli wiedział, że ktoś coś nieźle przeskrobał, nie skupiał się na tym. Wydobywał dobro i piękno!
Acha, nie współpracował jednak z juntą? Poszukamy czegoś innego…
Marcin Jakimowicz