Ks. F. Ameriso opowiada serwisowi Gosc.pl o swoim spotkaniu z Papieżem. W autobusie
Stefan Sękowski: Ksiądz spotkał kiedyś nowego papieża…
Ks. Francesco Ameriso*: Nie jestem wyjątkiem, spotkały go tysiące ludzi (śmiech). W 1998 roku przyjechałem do Buenos Aires. Musiałem przejechać z dworca, więc wsiadłem do autobusu. W środku pełno ludzi, miejsc siedzących brak. Stał obok mnie starszy ksiądz, zapytał mnie, skąd jestem. Odpowiedziałem, że z diecezji La Plata. Spytał mnie, z jakiej dzielnicy, parafii. – Tu u nas pracuje taki to a taki ksiądz, który stamtąd pochodzi, bardzo dobry, sympatyczny, zna go ksiądz? – zagaił. Spytałem się go: z jakiej parafii? – A nie, ja nie jestem w żadnej parafii. Ja tu pracuję jako arcybiskup – odpowiedział. Byłem pod wrażeniem, to był arcybiskup, a przemieszczał się komunikacją miejską. Na koniec powiedział: – Jak ksiądz będzie jeszcze kiedyś w Buenos Aires, proszę mnie odwiedzić, porozmawiamy. Niestety, nie miałem okazji, ale to było bardzo miłe.
Może to wyjątek?
– Nie, on zawsze tak jeździł. Tuż przed konklawe mieszkał w Rzymie przy parafii argentyńskiej. Gdy jechał na konsystorz, zaproponował, że pojedzie tramwajem. Jego asystent zaproponował, że wezmą taksówkę: – Nie, teraz są korki, będzie szybciej – odpowiedział. – Ale ksiądz jest ubrany w szaty kardynalskie, może bezpieczniej będzie jednak taksówką – kontynuował asystent. – Tu jest Rzym. Nawet jak ktoś będzie szedł z bananem na głowie, nikt na niego nie zwróci uwagi – odpowiedział kardynał.
Od dawna papieże byli Europejczykami, mieli europejską perspektywę Kościoła. Jaką inną perspektywę może mieć papież-Argentyńczyk?
– Kardynał Bergoglio jest synem włoskich emigrantów, więc pewna ciągłość z „europejskimi” papieżami jest zachowana. Kościół w Argentynie na pewno się różni od kościołów lokalnych w Europie. Przechodzimy ostatnio duże zmiany społeczne, władzę w Argentynie, ale i w wielu innych krajach Ameryki Łacińskiej sprawują siły lewicowe. Kościół je bardzo drażni.
Są one lewicowe nie tylko w sferze gospodarczej, ale także obyczajowej, promują legalność aborcji, małżeństwa homoseksualne. To dowód na porażkę Kościoła w tym starciu?
– Przez długi czas Kościół zajmował się innymi sprawami, nowy papież zwracał uwagę na te tematy. Prowadził ostry spór z prezydentem Nestorem Kirchnerem m.in. o „małżeństwa” homoseksualne. Dwa tygodnie po ostatnim ostrym starciu prezydent zmarł i ludzie się zastanawiali, czy kard. Bergoglio jako prymas ostentacyjnie odmówi mu pochówku. Jednak prymas przewodniczył pogrzebowi i wygłosił piękne kazanie, w którym mówił o szeroko otwartych ramionach Chrystusa, a nie np. o sądzie i potępieniu. To pokazuje, jak bardzo jedność, o której mówił po wyborze, leży mu na sercu.
Papież Franciszek był nazywany „biskupem ubogich”. Czym się to przejawiało w praktyce?
– Buenos Aires to ogromne, liczące 16 mln osób, miasto. Ma także bogate dzielnice, ale kryzys z 2001 roku bardzo uwidocznił nędzę. Dla Europejczyka jest ona niewyobrażalna. Tu ludzie po prostu mają poczucie, że bieda będzie zawsze.
„Ubogich zawsze mieć będziecie”…
– To prawda, ale to nie znaczy, że nie należy temu przeciwdziałać. Kościół robił bardzo dużo w okresie kryzysu, a archidiecezja Buenos Aires należała do najbardziej aktywnych. To pomoc charytatywna i apele do ludzi bogatszych, supermarketów, o żywność i ubrania, do młodych o pomoc w ich rozdawaniu. Ale nie tylko: to także katecheza. W Argentynie działa dużo sekt i wspólnot ewangelikalnych. One bardziej przypominają te z Ameryki niż te z Europy. Jest tak dużo śpiewu, emocji, to przyciąga ludzi. Ale gdy po czasie okazywało się, że te wspólnoty nie działają dobrze, wśród ludzi biednych pozostała duchowa pustka. Kard. Bergoglio chciał ją wypełnić Jezusem Chrystusem.
Jak?
– Na przykład na rogach ulic Buenos Aires rozstawiano małe stoiska z chrzcielnicami. Księża i wierni zapraszali przechodniów: – Nie jesteś ochrzczony? Chodź do nas, my cię ochrzcimy. Tak ochrzczono tysiące osób, dorosłych, dzieci. To wielu szokowało.
Mnie to też szokuje. Czy ci ludzie rozwijali się dalej w wierze, czy ich kontakt z Kościołem skończył się na chrzcie?
– Tego nie wiem. Ale kard. Bergoglio słynie z niekonwencjonalnych rozwiązań. Może nas jeszcze nieraz zaskoczyć. My, Argentyńczycy, cieszymy się bardzo z jego wyboru, okazało się, że jesteśmy najlepsi (śmiech). Ale, co bardzo ważne, papież Franciszek podczas swojej pierwszej mowy ani razu nie powiedział, że został wybrany papieżem. Mówił o tym, że został biskupem Rzymu, że chce ewangelizować to miasto. Także mocno zachęcił do modlitwy. Wydaje mi się, że w ten sposób chciał też odwrócić uwagę od siebie, pokazać, że jest tylko wikariuszem Chrystusa. Że najważniejszy w Kościele jest Jezus Chrystus.
*ks. Francesco Ameriso – argentyński kapłan, należy do Opus Dei. Mieszka w Polsce.
Stefan Sękowski