Ostatni wywiad udzielony przed wyprawą przez Macieja Berbekę, w którym legenda światowego himalaizmu opowiada o swojej miłości do gór, długiej przerwie we wspinaniu w Himalajach, odpowiedzialności za młodszych wspinaczy i starych porachunkach z Broad Peak.
*Wywiad publikujemy dzięki życzliwości administratorów bloga o literaturze górskiej Góry Książek.
Jagoda Mytych: Ma pan z Broad Peakiem stare porachunki?
Maciej Berbeka: Nie, tu nie ma mowy o takim myśleniu. Góry od czasu do czasu pozwalają nam obcować z nimi, wejść, zdobyć, ale to nie jest zdobywanie w sensie “zdobyłem, to góra do mnie należy”. Patrząc na moje wejścia – czasami na szczycie byłem godzinę, czasami 20 minut, a czasami 2 minuty, ponieważ takie były warunki. Nasza obecność na szczycie jest więc bardzo krótka, chwilowa. Nie ma mowy o wyrównywaniu rachunków. Zimą wspaniały masyw Broad Peak jest wyzwaniem i my to wyzwanie jedynie podejmujemy, a ja podejmuję je ponownie. Za pierwszym razem się nie udało, zabrakło tych kilkunastu metrów wysokości, ale nie byłem świadom tego, że jest jeszcze coś wyżej.
Widok z Rocky Summit sugerował, że wyżej już nic nie ma?
Gdzie się nie rozejrzałem, wydawało mi się, że to już szczyt, ale byłem tam sam przy zapadającym zmroku. Nie dostałem też informacji z bazy, że jest inny wierzchołek.
To może Broad Peak jest jak stara miłość…
Góry to moja miłość. Wypełniają moje życie i stały się też moim zawodem. Jednak nad propozycją powrotu na Broad Peak, którą dostałem od Krzyśka Wielickiego, zastanawiałem się bardzo długo. Nie ma co ukrywać, że mam za sobą dłuższą przerwę we wspinaniu się w Himalajach, zwłaszcza zimą. Mam jednak nadzieję, że jestem dobrze przygotowany i wraz zresztą kolegów podołamy temu wyzwaniu.
Czuje pan odpowiedzialność za młodych uczestników?
Tak, ta odpowiedzialność wynika z tego, że jestem też ratownikiem TOPR i niesienie pomocy w jest chyba najważniejsze gdybym miał ustawiać hierarchię wartości w górach. Wspinanie, uprawianie alpinizmu to piękny sport, który może wypełniać całe życie, ale pełną satysfakcję daje mi dopiero niesienie pomocy w górach: idea wyciągnięcia pomocnej ręki.
Jak ocenia pan zespół?
Zespołem jesteśmy, ale nie znamy się górsko. Podobnie jak Krzysztof nie wspinałem się z żadnym z młodszych kolegów. Znałem ich medialnie, znałem ich w środowisku, natomiast nie wspinaliśmy się nigdy razem. Jest to różnica dwóch pokoleń górskich.
Krzysztof Wielicki mówił, że będzie się modlił o dwa dni okna pogodowego. Czy faktycznie o wszystkim przesądzi pogoda?
Wygodnie jest mówić, że to pogoda o wszystkim decyduje, choć jest ona niezwykle istotna. Ale na pewno bardzo ważny jest też czynnik ludzki i to, czy będziemy wystarczająco odporni. Dla mnie to nawet ważniejsze. Nawet najlepszy sprzęt i sprzyjające warunki nie zastąpią osoby, która będzie się tam wspinała i próbowała wejść na górę. Trzy czwarte będzie zależeć od nas.
Gdy usłyszał pan o tym programie po raz pierwszy, przeszło panu przez myśl, że w przyszłości może się pan stać jego aktywnym uczestnikiem?
Nie. Dowcipnie mogę powiedzieć, że dołączyłem do niego, ponieważ postawiono na młodzież (śmiech).
**Maciej Berbeka urodził się 17 października 1954r. w Zakopanem. Jest mężem, ojcem, himalaistą, absolwentem ASP w Krakowie, ratownikiem TOPR. Zdobył 5 ośmiotysięczników. Na trzech z nich stanął jako pierwszy w historii człowiek zimą (Manaslu, Czo Oju, Broad Peak). Zaginął wraz z Tomaszem Kowalskim podczas zejścia z Broad Peak, na wysokości ok 7900 m., 6 marca 2013 r.
Przeczytaj też:
www.goryksiazek.pl