Jeśli zakaz "mowy nienawiści" wejdzie w życie, trudno będzie się normalnie – i kulturalnie – komunikować.
20.02.2013 11:14 GOSC.PL
„On ma odrażający charakter hermafrodyty, który nie ma ani siły i stanowczości mężczyzny, ani delikatności i wrażliwości kobiety” – powiedział o swoim kontrkandydacie Johnie Adamsie Thomas Jefferson podczas wyborów na prezydenta USA w 1800 roku. Nie przeszkodziło mu to później współpracować z konkurentem jako wiceprezydent w jego rządzie. Nie ulega wątpliwości, że w myśl pomysłu posłów Platformy Obywatelskiej za te słowa powinna mu grozić kara ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Autorzy projektu zmiany kodeksu karnego chcą walczyć z tzw. mową nienawiści, dlatego proponują, by penalizować „znieważanie osób lub osoby z powodu jej przynależności politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań”. W ten sposób stawiają obrażenie kogoś ze względu na te niedookreślone przesłanki z propagandą faszyzmu i innych totalitarnych ustrojów oraz nawoływaniem do nienawiści ze względu na narodowość lub rasę. Z drugiej strony wykreślają z kodeksu karnego „wyznanie” i „bezwyznaniowość” – najwyraźniej nie są to wartości wymagające ochrony, w przeciwieństwie do „nabytych cech osobistych”.
Co one oznaczają, tego państwu nie wytłumaczę. Z pewnością zrobi to niejeden sędzia – i każdy na swój sposób, bowiem proponowane przesłanki bardzo łatwo rozciągnąć i naciągnąć. Przede wszystkim zaś ruszy lawina pozwów i medialnych oskarżeń o „znieważenie” – które wymaga osądzenia. To wspaniała okazja do stygmatyzacji przeciwników, politycznych i ideowych, także tych, którzy mają odmienne zdanie na temat pochodzenia „cech osobistych” osób publicznych od genderowej braci i siostrci. O tym, że zwolennicy penalizacji mowy nienawiści chcą tak naprawdę wyrugać z debaty publicznej wszelkie wypowiedzi, z którymi się nie zgadzają, świadczą ich pseudonaukowe „opracowania”, jak choćby słynne „Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści”, w którym Sergiusz Kowalski i Magdalena Tulli wrzucili do jednego wora ewidentnie antysemickie publikacje skrajnych nacjonalistów, jak i krytyczne wobec feminizmu, postkomunizmu czy polityki Izraela artykuły z „Tygodnika Solidarność”.
Do stwierdzenia, czy ktoś został znieważony, przede wszystkim konieczne jest jego subiektywne odczucie znieważenia – i tak jednego obraża słowo cięższe, innego lżejsze. Jeszcze kilkanaście lat temu uważano za całkowicie niewinne określenie „pederasta”, dziś geje uważają je za obraźliwe. Przepraszam bardzo, jacy geje – zachodni homoseksualiści (można?) coraz częściej oburzają się na określenie, które sami zawłaszczyli i narzucili innym. Jeśli propozycja posłów PO przejdzie, będziemy mieli do czynienia z cenzurą, która wyjdzie daleko poza obronę czyjegoś dobrego imienia. A ludziom, którzy chcą merytorycznie porozmawiać, odbierze możliwość normalnej komunikacji.
Przeczytaj artykuł "Dwa lata za >mowę nienawiści<".
Stefan Sękowski