Posłowie PO chcą, by za tzw. mowę nienawiści dotyczącą „naturalnych lub nabytych cech osobistych” groziło więzienie.
W środę odbywa się pierwsze czytanie projektu zmiany w kodeksie karnym, która ma spowodować, że karą ograniczenia lub pozbawienia wolności do dwóch lat ma być zagrożone znieważenie „osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań”. W ten sposób sejm miałby wpisać do kodeksu karnego zakaz tzw. mowy nienawiści a także zmienić katalog cech charakteryzujących osoby lub grupy szczególnie chronione przed nienawiścią.
I tak z Art. 256 kodeksu miałby zniknąć „różnice wyznaniowe” i „bezwyznaniowość”, w ich miejsce pojawić by się miały przynależność polityczna, społeczna, naturalne lub nabyte cechy osobiste lub przekonania. Pomysł ten krytykują prawnicy. Prof. Marian Filar krytycznie ocenia projekt. – Przepis jest tak kazuistyczny, że już dziś współczuję sędziom – powiedział „Rzeczpospolitej” prof. Marian Filar. – Zmienianie dobrego prawa tylko po to, żeby wykazać się działaniem, mija się z celem – dodał.
Na projekcie suchej nitki nie pozostawia były senator i obrońca praw człowieka, Zbigniew Romaszewski. – To jeden wielki humbug. Mnożenie przepisów nic nie daje, a stwarza dodatkowe zagrożenie dla wolności słowa – tłumaczy w rozmowie z serwisem Gosc.pl. – Nie można wszystkich problemów rozwiązać przez prawo pozytywne. Oprócz kodeksu karnego ważny jest także obyczaj, to powinno wystarczyć – mówi. I żartuje: - Jedyny sposób na ograniczenie pieniactwa to przywrócenie kodeksu Boziewicza.
Przeczytaj komentarz Stefana Sękowskiego "Dyktatura mowy miłości".
Stefan Sękowski