Święty Walenty był biskupem męczennikiem, który żył w III wieku. Dlaczego właśnie on został patronem zakochanych?
14.02.2013 07:38 GOSC.PL
W życiu św. Walentego trudno znaleźć przekonujące uzasadnienie dla wybrania go na patrona zakochanych. Dlaczego więc dzień zakochanych przypada właśnie 14 lutego? Istnieją dwie hipotezy.
W średniowieczu w literaturze angielskiej i francuskiej często pojawiał się pogląd, że w dniu świętego Walentego ptaki łączą się w pary. Pisze o tym m.in. Geoffrey Chaucer (ok. 1340-1400), najwybitniejszy poeta angielski z czasów przed Szekspirem. Wspomina również wielu innych autorów. Według tej hipotezy walentynki byłyby czymś w rodzaju święta wiosny. Zimowa data nie jest nieprawdopodobna. Pamiętajmy, że do XVI wieku w całej Europie obowiązywał kalendarz juliański, który nie uwzględniał tego, że rok kalendarzowy nie pokrywa się dokładnie z astronomicznym. Błąd ten naprawił papież Grzegorz XIII, wprowadzając 15 X 1582 roku kalendarz gregoriański, uwzględniający lata przestępne. Państwa protestanckie przyjęły jednak kalendarz gregoriański z dużym opóźnieniem, Wielka Brytania dopiero w XVIII wieku. Niedokładność kalendarza juliańskiego sprawiała, że w połowie lutego mogła się zaczynać wiosna. Poza tym w średniowieczu klimat był cieplejszy niż obecnie. Wikingowie, gdy odkryli Grenlandię nazwali ją właśnie Grenland – zielony kraj, a teraz jest tam lodowiec. A więc wiosna mogła się zaczynać tak wcześnie nawet w Europie Północnej.
Druga hipoteza odwołuje się do starego rzymskiego obrzędu zwanego luperkaliami, dość tajemniczego i nie do końca zbadanego, który odbywał się w połowie lutego. Luty był miesiącem oczyszczenia, z czym łączy się nazwa februarius (łac. februum – środek oczyszczania od zmazy). Luperkalia miały być oczyszczeniem z „uroków”, które – jak wierzono – powodowały m.in. bezpłodność. Było to jedno z najstarszych świąt rzymskich, prawdopodobnie kontynuacja greckich obrzędów ku czci boga Pana. W Rzymie odpowiadał mu Faun o przydomku Lupercus. Składano mu ofiary u stóp wzgórza Palatyn w grocie Luperkal, w której według tradycji wilczyca (po łacinie – lupa) miała wykarmić Romulusa i Remusa – legendarnych założycieli Rzymu. Po złożeniu ofiar kapłani luperkowie (luperci) obiegali dookoła Palatyn, uderzając przechodniów rzemieniami ze skóry zabitego w ofierze kozła. Miał to być właśnie obrzęd oczyszczania od zmazy. Uderzeniom poddawały się dobrowolnie kobiety, bo wierzyły, że w ten sposób uchronią się przed bezpłodnością.
Hipoteza druga wydaje się mniej prawdopodobna. Nie sposób bowiem wytłumaczyć, dlaczego zwyczaje walentynkowe nie były do niedawna znane we Włoszech i innych starych prowincjach Imperium, a tylko w krajach, które prowincjami rzymskimi były stosunkowo krótko. Za pierwszą hipotezą przemawia też pierwotna lokalność tego zwyczaju. Ptasie gody odbywają się w różnych terminach zależnie od panującego w danym regionie klimatu. W Wielkiej Brytanii i Francji było to zapewne rzeczywiście w połowie lutego. Anglicy „eksportowali” zwyczaje walentynkowe do swych kolonii. A to, że obecnie zwyczaje te są znane prawie na całym świecie, to już zasługa ekspansywności kultury Stanów Zjednoczonych.
Przeczytaj tekst:
Leszek Śliwa