Przy całej cynicznej grze krzyżami, członkowie Ruchu Palikota w jednej sprawie z pewnością mają coś racji.
14.01.2013 17:51 GOSC.PL
Krzyż w sali obrad plenarnych Sejmu może wisieć. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo Ruchu Palikota. Posłowie tej partii twierdzili, że krzyż wisi tam wbrew Konstytucji i Konkordatowi. Uznali, że narusza on ich dobra osobiste i wpływa na podejmowane w Sejmie decyzje. Sprawa, jak na razie, przepadła w całości.
Wątpliwe, żeby posłowie Palikota się tego nie spodziewali. Wiedzieli, że nie mają wielkich szans na powodzenie swojego wniosku. Ale też nie o to chyba chodziło. Janusz Palikot nie liczy przecież na elektorat złożony z członków róż różańcowych, ani nawet na zwykłych, religijnie obojętnych katolików. Gra na zaskarbienie sobie przychylności jak największej liczby ludzi o pełnych gniewu sercach, którzy mają na pieńku z proboszczami, drżą przed widmem klerofaszyzmu, a wiedzę o Kościele czerpią z „Faktów i Mitów”. Takim ludziom Palikot może jawić się jako jedyny rzecznik ich interesów, a on sam może wciąż stać na progu wyborczym, z nadzieją, że w dniu wyborów jednak przekroczy go w stronę Sejmu.
Teraz, po decyzji sądu, rysuje się dalszy scenariusz działań Ruchu Palikota, a przedstawił go rzecznik tej partii, poseł Andrzej Rozenek. „Jeśli się okaże, że można [zawieszać krzyż – F.K.], to w sejmowej sali obrad powinno wisieć więcej symboli” – powiedział.
Tak więc prawdopodobnie będziemy teraz mieli dalszy ciąg wojen krzyżowych. Usłyszymy pewnie, że krzyż musi wisieć demokratycznie i parytetowo, obok Gwiazdy Dawida i półksiężyca, a może jeszcze czegoś. To stary numer antykrzyżowych obsesjonatów: jeśli nie można krzyża zdjąć, dąży się do utopienia go w masie innych symboli. Jest to absurdalne nie tylko dlatego, że chyba żaden poseł w naszym Sejmie nie czuje potrzeby osobistej identyfikacji z takimi symbolami. Nie tylko dlatego też, że ani żydzi, ani muzułmanie nie dążą do takiego „demokratycznego sąsiedztwa”. To głupie także dlatego, że na przykład Gwiazda Dawida i półksiężyc nie są symbolami ściśle religijnymi, porównywalnymi z krzyżem.
Jednak przy całej cynicznej grze Ruchu Palikota, jego członkowie w jednej sprawie z pewnością mają coś racji – krzyż, nawet jeśli nie wpływa na decyzje posłów, to jednak może wpływać. To nie są tylko prostopadle ułożone deszczułki – to drogowskaz, ślad absolutnej Miłości, znak ocalenia. Nie wszystkim pomoże, bo nie każdy zechce z pomocy skorzystać – ale nikomu nie zaszkodzi. Nie każdemu wskaże drogę, bo niejeden obierze złą drogę – ale nikogo nie zwiedzie. Oby więc ten krzyż wpływał na jak największą liczbę posłów – to dobre dla nich, a jeszcze bardziej dla wyborców. Czyli po prostu dla narodu.
Przeciwnicy krzyża w miejscach publicznych zwykli też mówić, że on nie może wisieć „w niegodnym miejscu”, gdzie się ludzie kłócą – czyli zwłaszcza w Sejmie.
Nie. Krzyż tym bardziej tam powinien być. Skoro był na Golgocie, to znaczy, że nie ma takiej nędzy, której nie byłaby potrzebna Krew Chrystusa.
„Nie potrzebują lekarza zdrowi” – powiedział Jezus. Paradoksalnie najbardziej krzyża w Sejmie potrzebują ci, którzy go nienawidzą.