Kto w swojej pozbawionej wrażliwości fantazji twierdzi, że dzieci poczęte na szkle są "niegodziwe", "z twarzami przestępców", wręcz hybrydyczne... ?
18.12.2012 11:38 GOSC.PL
Ze smutkiem obejrzałem zdjęcia, do których link podesłał mi dziś przyjaciel. "Rozbrykane, uśmiechnięte, czasami poważne - nasze dzieci są tak jak każde inne dziecko. Nie mają licznych odnóży, nie są z twarzami przestępców" to jeden z opisów kalendarza na rok 2013 z udziałem dzieci poczętych w procedurze in vitro.
Czytając te słowa przypomniała mi się niedawna wypowiedź prof. Jacka Zaremby, który stwierdził, że „skoro istnieje tyle dzieci z prokreacji wspomaganej, to poglądy, że dzieci poczęte w ten sposób są niegodziwe muszą zostać uznane za niesłuszne” (zob.: Za 3 lata in vitro z NFZ)
Zastanawia mnie swoiście "apologetyczny" ton takich wypowiedzi. Czy rzeczywiście osoby wypowiadające się w podobny sposób, były świadkami takich słownych podłości, oczerniania niczemu winnych dzieci? Kto w swojej pozbawionej wrażliwości fantazji twierdzi, że dzieci poczęte na szkle są "niegodziwe," "z twarzami przestępców", wręcz hybrydyczne... ?
Znam wielu przeciwników procedury in vitro (z konkretnych, rzeczowych powodów, z którymi czytelnicy naszego serwisu bez trudu mogą się zapoznać) - ŻADEN nie kieruje "mowy nienawiści" (jak by to niektórzy chcieli widzieć) przeciw dzieciom poczętym w wyniku sztucznego zapłodnienia. Dzieci to dzieci. Zawsze wymagające troski i miłości. Od SAMEGO POCZĄTKU (jakikolwiek by był), co starała się pokazać chociażby w niedawnym reportażu z kliniki in vitro, nasza redakcyjna koleżanka (zob.: W szklanej pułapce). Odnoszę smutne wrażenie, że "niegodziwymi" itd. stają się na użytek retoryczny tych, którzy potrzebują rzekomej "niegodziwości" się sprzeciwić, aby w efekcie swoje mieć na wierzchu.
A wracając do kalendarza... Wizualnie piękny, radosny. Dzieci to przecież dzieci. Ale po co to zaznaczanie, że to kalendarz z dziećmi z in vitro, udowadnianie, że "nie mają licznych odnóży", wspominanie jak to "Pan doktor wskazał jedną jedyną drogę"? (czy wskazał też naprotechnologię?). Nie chcę tu podważać szczęścia rodziców. Tylko jakoś gubi mi się tu prostota pięknych fotografii, a dzieci z wdzięcznych modeli siłą rzeczy zamieniają się w instrumenty subtelnie prowadzonej propagandy.
Czy będą za to wdzięczne kiedyś, gdy pożółkną karty kalendarzy?
Krzysztof Błażyca