43-letni górnik, który zaginął w sobotę wieczorem po zasypaniu chodnika na poziomie 665 m w kopalni "Mysłowice - Wesoła" w Mysłowicach (Śląskie), nie żyje - poinformował w niedzielę rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros.
Ratownicy dotarli do niego w niedzielę późnym wieczorem, przed północą lekarz stwierdził zgon. Był to doświadczony pracownik, przepracował w kopalni 25 lat i 4 miesiące. Pozostawił troje dzieci, w tym dwoje pełnoletnich. "Kopalnia jest w kontakcie z rodziną. Jak zawsze w takich wypadkach udzielona będzie wszelka pomoc - tak organizacyjna, jak też psychologiczna" - powiedział Wojciech Jaros.
Ok. godz. 20.50 w sobotę na ruchu Wesoła na poziomie 665 m nastąpił tzw. obwał - opad skał stropowych. Chodnik został zasypany na długości ok. 4 metrów. Bezpośrednio po tym zdarzeniu stwierdzono brak kontaktu z jednym z pracowników oddziału przygotowawczego, znajdującego się w tym rejonie. Natychmiast wszczęto intensywne poszukiwania. Namierzono sygnał z umieszczonego w lampie nadajnika. W akcji brali udział ratownicy z kopalni, Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego i Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego z Jaworzna oraz dwa psy szkolone do szukania ludzi w gruzowiskach. Pracę utrudniały im osypujące się skały. Cały czas musieli zabezpieczać wyrobisko, które ma w tym miejscu ok. 7,2 m szerokości i 3,8 wysokości.
Prace przyspieszyły, gdy w niedzielę po południu udało się ustabilizować górną część usypiska. Po godz. 22 ratownicy dotarli do pleców zasypanego górnika. O 22.34 lekarz na miejscu stwierdził zgon. Akcję zakończono przed godz. 3. Jak podał Jaros, łącznie uczestniczyło w niej ok. 300 osób. Przyczyny zdarzenia bada komisja powołana przez Okręgowy Urząd Górniczy, z udziałem służb kopalnianych i Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia. Prokurator, który był na miejscu, zarządził przeprowadzenie sekcji zwłok.
To 28. w tym roku śmiertelna ofiara w polskim górnictwie, a 22. w kopalniach węgla kamiennego.
Poprzedni wypadek wydarzył się 22 listopada w kopalni "Jas-Mos" w Jastrzębiu Zdroju. Podczas kontroli kombajnu ścianowego ślusarz został uderzony w głowę bryłą kamienia opadającą ze stropu.