Brutalność i dążenie do eskalacji niepokojów 11 listopada w Warszawie zarzucili w czwartek policji organizatorzy Marszu Niepodległości. Policja odpowiada, że działała adekwatnie do sytuacji i zgodnie z prawem, zwalczając chuliganów, którzy dążyli do konfrontacji.
Organizatorzy demonstracji, podczas której w centrum miasta doszło do burd, zaprezentowali w czwartek "Raport z przebiegu Marszu Niepodległości 11.11.2012 r. ze szczególnym uwzględnieniem działań policji". Jak mówił prezes Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki opracowanie powstało na podstawie relacji uczestników demonstracji, straży marszu (formacji porządkowej manifestacji), materiałów wideo i zdjęć.
Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz powiedział dziennikarzom, że raport to "pewnego rodzaju odpowiedź" m.in. na informację, jaką policja przedstawiła w ubiegłym tygodniu na posiedzeniu sejmowej komisji spraw wewnętrznych. "Policja nie miała sobie nic do zarzucenia, żadnych uchybień nie znalazła w swojej pracy, więc tym bardziej warto będzie się zapoznać z tym, jakie my mamy zastrzeżenia do działań policji" - powiedział Tumanowicz.
Organizatorzy Marszu Niepodległości uważają, że zajścia, do jakich doszło zaraz po rozpoczęciu demonstracji, były sprowokowane przez kilkudziesięcioosobową grupę, działającą swobodnie pomiędzy policjantami. Ich zdaniem policja "użyła nieadekwatnych, brutalnych środków przymusu" i "na siłę" wyłapywała manifestantów - jak twierdzą organizatorzy - "tylko po to, by rzucić liczbą 176 zatrzymanych". Zarzuty zaś postawiono dotychczas - według organizatorów - siedmiu osobom. "Policja zmierzała w kierunku eskalacji niepokojów i rozwiązania zgromadzenia, co doprowadziłoby do tragedii" - twierdzą organizatorzy marszu.
Napisali też, że odbierają całość działań policji "jako działania o charakterze prowokacji", która miała "doprowadzić do konfrontacji fizycznej z uczestnikami marszu oraz do rozwiązania zgromadzenia".
Winnicki pytany przez dziennikarzy, czy na podstawie raportu planuje np. zawiadomienie prokuratury, powiedział, że opracowaniem zajmują się prawnicy. "Sądzimy, że takie zawiadomienia będą kierowane do prokuratury" - mówił Winnicki podczas briefingu zorganizowanego przed Komendą Stołeczną Policji.
Odpowiadając na te zarzuty, rzecznik prasowy KSP asp. Mariusz Mrozek powiedział PAP, że całość działań prowadzonych przez policję była już oceniana zarówno przez służby kontrolne Komendy Głównej Policji, jak i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które przedstawiło też informację posłom.
"Przypominam, że grupa chuliganów, którzy zgromadzili się na czele Marszu Niepodległości atakowała policjantów i w tych chuliganów były wymierzone działania policji, mające na celu przywrócenie porządku i bezpieczeństwa" - podkreślił Mrozek. Dodał, że policja użyła środków przewidzianych prawem, stosowanych do zaistniałej sytuacji - "do zagrożenia, jakie zarówno dla policjantów, jak i osób postronnych stwarzali chuligani rzucający kamieniami, kostką brukową i niebezpiecznymi materiałami pirotechnicznymi, w tym zmodyfikowanymi petardami, które zawierały w sobie ładunki mogące okaleczyć ludzi".
Rzecznik KSP poinformował, że spośród 176 osób doprowadzonych na komendy 21 usłyszało dotychczas zarzuty, większość dotyczyła czynnej napaści na funkcjonariuszy. "Policja prowadziła działania mające na celu zapewnienie i przywrócenie porządku publicznego i zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom zgromadzenia i mieszkańcom Warszawy. Nie było żadnych prowokacji ze strony policji. Od początku dbaliśmy o bezpieczeństwo wszystkich zgromadzeń, które odbywały się tego dnia na terenie Warszawy" - zaznaczył Mrozek.
"Poza Marszem Niepodległości pozostałe zgromadzenia odbyły się bez incydentów. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z grupami chuliganów, którzy przyjechali nie po to, żeby uczestniczyć w manifestacji, która miała mieć pokojowy charakter i uczcić święto niepodległości. Przyjechali po to, żeby wywołać zadymę, aby móc skonfrontować się albo z innymi zgromadzeniami, albo z policją" - podkreślił Mrozek.
W poniedziałek swój raport na temat Marszu Niepodległości zaprezentowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. W jej ocenie działania policji podczas starć na ul. Marszałkowskiej w stolicy "wydają się adekwatne do sytuacji". Fundacja zwróciła zarazem uwagę na dwie sytuacje, w których funkcjonariusze mogli przekroczyć uprawnienia.
W związku z zajściami 11 listopada w Warszawie kilka osób skazano w trybie przyspieszonym. Aresztowano trzy osoby za czynną napaść na policjantów. W operacji wzięło udział 5,4 tys. policjantów, w tym ponad 1,2 tys. funkcjonariuszy operacyjnych. Rannych zostało 22 funkcjonariuszy, trzech trafiło do szpitala. Pogotowie udzieliło pomocy 16 innym osobom.