Ugandyjczyk o homoseksualnej orientacji nie będzie wydalony do swego kraju, gdzie grożą mu prześladowania. Sąd administracyjny uwzględnił jego skargę na decyzję o odmowie nadania mu statusu uchodźcy przez Polskę - podała Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Jeśli orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie uprawomocni się, cudzoziemiec nie będzie wydalony z Polski, a Rada ds. Uchodźców jeszcze raz rozpatrzy sprawę, opierając się na wskazówkach sądu.
Fundacja, monitorująca całą sprawę, informowała, że Ugandyjczyk przyjechał do Polski w 2009 r. i złożył wniosek o nadanie statusu uchodźcy, twierdząc, że w kraju pochodzenia był poddawany prześladowaniom ze względu na orientację homoseksualną. "Kodeks karny Ugandy przewiduje karę pozbawienia wolności, nawet dożywotniego, za stosunki seksualne między osobami tej samej płci" - tłumaczyła w kwietniu Karolina Rusiłowicz, prawniczka HFPC. Ugandyjczyk przedstawił w postępowaniu w Polsce dokumenty potwierdzające, że został zatrzymany z powodu swej orientacji.
Szef Urzędu ds. Cudzoziemców, jako organ I instancji, odmówił mu statusu uchodźcy i zgody na pobyt tolerowany oraz postanowił o wydaleniu go z Polski. Uznał, że cudzoziemiec jest homoseksualistą, ponieważ przedstawił zaświadczenie lekarza seksuologa na tę okoliczność. Potwierdził, że cudzoziemiec rzeczywiście obawia się powrotu do kraju pochodzenia, jednak obawę tę uznał za nieuzasadnioną okolicznościami obiektywnymi, czyli m.in. sytuacją w Ugandzie.
Według HFPC w lutym br. parlament Ugandy ponownie wprowadził projekt ustawy, która przewiduje zaostrzone kary za utrzymywanie dobrowolnych stosunków homoseksualnych, w tym możliwe, że również karę śmierci za akty "cięższe" z natury. W myśl projektu karane byłoby również niezawiadomienie władz o naruszaniu przepisów ustawy. Zdaniem HFPC wiele informacji potwierdza, że homoseksualiści (zwłaszcza aktywiści działający na rzecz poprawy sytuacji osób LGBT w Ugandzie) są w tym kraju zagrożeni prześladowaniami, a nawet śmiercią.
"Ugandyjczyk podnosił te okoliczności w postępowaniu przed organem II instancji, Radą ds. Uchodźców. Argumentował, że gdyby wrócił do Ugandy, groziłyby mu prześladowania" - dodała Rusiłowicz. Rada zgodziła się z cudzoziemcem, że już sam fakt bycia homoseksualistą w Ugandzie czyni w wysokim stopniu prawdopodobnym jego prześladowanie.
Rada podważyła jednak zaświadczenie lekarza seksuologa i stwierdziła, że cudzoziemiec nie jest homoseksualistą. Biorąc pod uwagę pojawiające się na różnych etapach postępowania pewne niespójności w zeznaniach, Rada doszła do wniosku, że cudzoziemiec w sposób instrumentalny konstruował swoją historię w celu zalegalizowania pobytu na terytorium UE.
Od decyzji Rady cudzoziemiec odwołał się do WSA, który w tym tygodniu uwzględnił skargę. "W skardze do WSA Ugandyjczyk podnosił, że Rada bezpodstawnie podważyła jego oświadczenie o orientacji homoseksualnej" - mówiła Rusiłowicz. "Należy się zgodzić, że zaświadczenie lekarza o orientacji homoseksualnej nie powinno być wymagane w takich sprawach, ale drugorzędne ustalenia co do wiarygodności nie mogą przesądzać o ustaleniach zasadniczych, tzn. czy cudzoziemiec jest homoseksualistą czy nie" - dodała.
Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku uznał, że w sprawie nie został ustalony stan faktyczny oraz nie zostały przeprowadzone czynności dowodowe uzasadniające podważenie zaświadczenie lekarskiego. Sąd powołał się na notę Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, że wyznacznikiem homoseksualnej orientacji powinna być w przypadku braku dowodów tylko deklaracja danej osoby.
W ostatnich latach kilkanaście osób ubiegających się w Polsce o status uchodźcy powoływało się na grożące w ich krajach prześladowania z powodu orientacji seksualnej. W dwóch przypadkach okoliczności sprawy spowodowały, że wypowiadał się lekarz seksuolog lub psycholog