Rodzina, w której można się zakochać

Spotkanie z pierwszą rodziną zupełnie mnie zaskoczyło. Było jak wkroczenie w świat oskarżeń i głębokiego przekonania, że przecież wszystko mi się należy, „bo tak”. Zostawiło niesmak i decyzję o niewłączeniu rodziny do projektu.

Drugie spotkanie było nieco inne. Zetknęłam się z ludźmi potrzebującymi, ale żyjącymi na średnim poziomie. Pomyślałam – wiem, że może być ciężko– ale gdzieś w głębi czułam, że w podobnej sytuacji jest mnóstwo Polaków. Ciągle jednak głęboko wierzyłam w cele i założenia projektu. Wiedziałam, że gdzieś są rodziny naprawdę biedne i wierzyłam, że inni wolontariusze do nich dotarli.

Najważniejsze, by dzieci miały co jeść

W ostatniej chwili zdecydowałam się na spotkanie z jeszcze jedną rodziną. Już po przekroczeniu progu małego, starego, drewnianego domku wiedziałam, że tu poznam zupełnie inną historię. „Przepraszam za bałagan” - kobieta jest zawstydzona wyglądem wnętrza. Właśnie buduje nowy piec. Stary doszczętnie się spalił. Na szczęście jej ośmioletnia córeczka to zauważyła i nie doszło do pożaru całego domu.

Siadamy, ja wyciągam papiery, a pani Małgosia zaczyna mówić o swojej sytuacji. Samotnie wychowuje dwójkę małych dzieci, w kwietniu straciła pracę, musiała się przeprowadzić. Codziennie szuka pracy, stara się zrobić wszystko, by dzieci miały co jeść. Raz na jakiś czas udaje jej się pracować dorywczo, dostaje alimenty i zasiłek rodzinny, co miesiąc pożycza pieniądze na chleb. Ale nie poddaje się i wierzy, że uda jej się znaleźć stałe zatrudnienie.

Samochodzik, kolorowanka i 600 złotych czynszu

Chętnie podejmie każdą pracę – przecież ma dla kogo się starać. Miłość do dzieci aż z niej bije – chwali zdolności córeczki do malowania i uśmiecha się na myśl o marzeniach jej czteroletniego synka. Dawidek chciałby dostać samochodzik z filmu „Auta”, mała Ania marzy o kredkach woskowych i kolorowance.

Warunki, w jakich żyją, wydają mi się naprawdę straszne. Ściany nie są nawet pokryte farbą, to najzwyczajniejsze deski, w pokoju stoi kilka mebli, nie ma telewizora, radia... właściwie nic. Mimo tego pani Małgosia jest szczęśliwa że ma dach nad głową. Gospodarz jest bardzo miły no i mają kuchnię i łazienkę. Mnie szokuje wysokość czynszu – rodzina musi płacić co miesiąc płacić 600 zł, a do tego dochodzą rachunki.

Obiad czyli kanapka

Na koniec dowiaduję się, że panią Małgosię okradli wczorajszej nocy. Złodzieje zabrali jej płytkę elektryczną. Teraz nie ma nawet na czym ugotować obiadu dzieciom. W tym domu nie ma mikrofalówki ani czajnika elektrycznego. Rodzina została pozbawiona możliwości jedzenia czegokolwiek na ciepło, a nawet wypicia herbaty. Nie mogę przestać o nich myśleć. Tak – to jest rodzina, która potrzebuje pomocy, która jest ciepła, której się coś w życiu skomplikowało. Taka, co do której nie mam żadnych wątpliwości. Taka, w której można się zakochać.

Jesteś potrzebny! Wolontariusze SZLACHETNEJ PACZKI już odnaleźli najbiedniejszych w swojej okolicy, zdiagnozowali ich sytuację i zapytali o konkretne potrzeby. Od 17 listopada, przez trzy tygodnie,  na stronie www.szlachetnapaczka.pl można wybrać rodzinę i przygotować dla niej konkretną i mądrą pomoc.

Dołącz do nas. Zostań bohaterem i zmień świat na lepszy!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Magdalena Bogucka

Rodzina, w której można się zakochać

Spotkanie z pierwszą rodziną zupełnie mnie zaskoczyło. Było jak wkroczenie w świat oskarżeń i głębokiego przekonania, że przecież wszystko mi się należy, „bo tak”. Zostawiło niesmak i decyzję o niewłączeniu rodziny do projektu.

Drugie spotkanie było nieco inne. Zetknęłam się z ludźmi potrzebującymi, ale żyjącymi na średnim poziomie. Pomyślałam – wiem, że może być ciężko– ale gdzieś w głębi czułam, że w podobnej sytuacji jest mnóstwo Polaków. Ciągle jednak głęboko wierzyłam w cele i założenia projektu. Wiedziałam, że gdzieś są rodziny naprawdę biedne i wierzyłam, że inni wolontariusze do nich dotarli.

Najważniejsze, by dzieci miały co jeść

W ostatniej chwili zdecydowałam się na spotkanie z jeszcze jedną rodziną. Już po przekroczeniu progu małego, starego, drewnianego domku wiedziałam, że tu poznam zupełnie inną historię. „Przepraszam za bałagan” - kobieta jest zawstydzona wyglądem wnętrza. Właśnie buduje nowy piec. Stary doszczętnie się spalił. Na szczęście jej ośmioletnia córeczka to zauważyła i nie doszło do pożaru całego domu.

Siadamy, ja wyciągam papiery, a pani Małgosia zaczyna mówić o swojej sytuacji. Samotnie wychowuje dwójkę małych dzieci, w kwietniu straciła pracę, musiała się przeprowadzić. Codziennie szuka pracy, stara się zrobić wszystko, by dzieci miały co jeść. Raz na jakiś czas udaje jej się pracować dorywczo, dostaje alimenty i zasiłek rodzinny, co miesiąc pożycza pieniądze na chleb. Ale nie poddaje się i wierzy, że uda jej się znaleźć stałe zatrudnienie.

Samochodzik, kolorowanka i 600 złotych czynszu

Chętnie podejmie każdą pracę – przecież ma dla kogo się starać. Miłość do dzieci aż z niej bije – chwali zdolności córeczki do malowania i uśmiecha się na myśl o marzeniach jej czteroletniego synka. Dawidek chciałby dostać samochodzik z filmu „Auta”, mała Ania marzy o kredkach woskowych i kolorowance.

Warunki, w jakich żyją, wydają mi się naprawdę straszne. Ściany nie są nawet pokryte farbą, to najzwyczajniejsze deski, w pokoju stoi kilka mebli, nie ma telewizora, radia... właściwie nic. Mimo tego pani Małgosia jest szczęśliwa że ma dach nad głową. Gospodarz jest bardzo miły no i mają kuchnię i łazienkę. Mnie szokuje wysokość czynszu – rodzina musi płacić co miesiąc płacić 600 zł, a do tego dochodzą rachunki.

Obiad czyli kanapka

Na koniec dowiaduję się, że panią Małgosię okradli wczorajszej nocy. Złodzieje zabrali jej płytkę elektryczną. Teraz nie ma nawet na czym ugotować obiadu dzieciom. W tym domu nie ma mikrofalówki ani czajnika elektrycznego. Rodzina została pozbawiona możliwości jedzenia czegokolwiek na ciepło, a nawet wypicia herbaty. Nie mogę przestać o nich myśleć. Tak – to jest rodzina, która potrzebuje pomocy, która jest ciepła, której się coś w życiu skomplikowało. Taka, co do której nie mam żadnych wątpliwości. Taka, w której można się zakochać.

Jesteś potrzebny! Wolontariusze SZLACHETNEJ PACZKI już odnaleźli najbiedniejszych w swojej okolicy, zdiagnozowali ich sytuację i zapytali o konkretne potrzeby. Od 17 listopada, przez trzy tygodnie,  na stronie www.szlachetnapaczka.pl można wybrać rodzinę i przygotować dla niej konkretną i mądrą pomoc.

Dołącz do nas. Zostań bohaterem i zmień świat na lepszy!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Magdalena Bogucka

Wybrane dla Ciebie

Rodzina, w której można się zakochać

Spotkanie z pierwszą rodziną zupełnie mnie zaskoczyło. Było jak wkroczenie w świat oskarżeń i głębokiego przekonania, że przecież wszystko mi się należy, „bo tak”. Zostawiło niesmak i decyzję o niewłączeniu rodziny do projektu.

Drugie spotkanie było nieco inne. Zetknęłam się z ludźmi potrzebującymi, ale żyjącymi na średnim poziomie. Pomyślałam – wiem, że może być ciężko– ale gdzieś w głębi czułam, że w podobnej sytuacji jest mnóstwo Polaków. Ciągle jednak głęboko wierzyłam w cele i założenia projektu. Wiedziałam, że gdzieś są rodziny naprawdę biedne i wierzyłam, że inni wolontariusze do nich dotarli.

Najważniejsze, by dzieci miały co jeść

W ostatniej chwili zdecydowałam się na spotkanie z jeszcze jedną rodziną. Już po przekroczeniu progu małego, starego, drewnianego domku wiedziałam, że tu poznam zupełnie inną historię. „Przepraszam za bałagan” - kobieta jest zawstydzona wyglądem wnętrza. Właśnie buduje nowy piec. Stary doszczętnie się spalił. Na szczęście jej ośmioletnia córeczka to zauważyła i nie doszło do pożaru całego domu.

Siadamy, ja wyciągam papiery, a pani Małgosia zaczyna mówić o swojej sytuacji. Samotnie wychowuje dwójkę małych dzieci, w kwietniu straciła pracę, musiała się przeprowadzić. Codziennie szuka pracy, stara się zrobić wszystko, by dzieci miały co jeść. Raz na jakiś czas udaje jej się pracować dorywczo, dostaje alimenty i zasiłek rodzinny, co miesiąc pożycza pieniądze na chleb. Ale nie poddaje się i wierzy, że uda jej się znaleźć stałe zatrudnienie.

Samochodzik, kolorowanka i 600 złotych czynszu

Chętnie podejmie każdą pracę – przecież ma dla kogo się starać. Miłość do dzieci aż z niej bije – chwali zdolności córeczki do malowania i uśmiecha się na myśl o marzeniach jej czteroletniego synka. Dawidek chciałby dostać samochodzik z filmu „Auta”, mała Ania marzy o kredkach woskowych i kolorowance.

Warunki, w jakich żyją, wydają mi się naprawdę straszne. Ściany nie są nawet pokryte farbą, to najzwyczajniejsze deski, w pokoju stoi kilka mebli, nie ma telewizora, radia... właściwie nic. Mimo tego pani Małgosia jest szczęśliwa że ma dach nad głową. Gospodarz jest bardzo miły no i mają kuchnię i łazienkę. Mnie szokuje wysokość czynszu – rodzina musi płacić co miesiąc płacić 600 zł, a do tego dochodzą rachunki.

Obiad czyli kanapka

Na koniec dowiaduję się, że panią Małgosię okradli wczorajszej nocy. Złodzieje zabrali jej płytkę elektryczną. Teraz nie ma nawet na czym ugotować obiadu dzieciom. W tym domu nie ma mikrofalówki ani czajnika elektrycznego. Rodzina została pozbawiona możliwości jedzenia czegokolwiek na ciepło, a nawet wypicia herbaty. Nie mogę przestać o nich myśleć. Tak – to jest rodzina, która potrzebuje pomocy, która jest ciepła, której się coś w życiu skomplikowało. Taka, co do której nie mam żadnych wątpliwości. Taka, w której można się zakochać.

Jesteś potrzebny! Wolontariusze SZLACHETNEJ PACZKI już odnaleźli najbiedniejszych w swojej okolicy, zdiagnozowali ich sytuację i zapytali o konkretne potrzeby. Od 17 listopada, przez trzy tygodnie,  na stronie www.szlachetnapaczka.pl można wybrać rodzinę i przygotować dla niej konkretną i mądrą pomoc.

Dołącz do nas. Zostań bohaterem i zmień świat na lepszy!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Magdalena Bogucka

Polecane filmy

Reklama

Najnowszy numer

GN 47/2024

24 listopada 2024

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.

Król. W niebie i na ziemi

Miał 28 lat i umarł ze starości. Tak już jest z progerią, że przewraca naturalny bieg czasu do góry nogami. Na fotografiach w mediach widzieliśmy go chyba wszyscy, nikt zapewne nie miał wątpliwości, że życie chorego do łatwych nie należy.

Więcej w Artykuł