Niedobre wieści z USA

Zwycięstwo w wyborach Baracka Obamy nie jest dobrą wiadomością dla Ameryki, dla świata, dla Kościoła. Kolejne 4 lata rządów chyba najbardziej lewicowego i proaborcyjnego prezydenta w historii, mogą na trwałe zmienić oblicze Stanów Zjednoczonych.

Ostatnie miesiące działań administracji Obamy upłynęły pod znakiem ograniczania wolności religijnej. Nie chodzi o prawo do samego kultu czy wyboru stylu życia przez jednostki. Chodzi o to, że rząd zmusza katolików, aby pieniądze z ich ubezpieczeń zdrowotnych finansowały antykoncepcję, sterylizację i leki poronne, czyli rzeczy nieakceptowane przez nich moralnie. W tej chwili ponad 40 instytucji katolickich złożyło sprawy w sądach przeciwko administracji Obamy, oskarżając go o naruszenie konstytucji. Wszystko na to wskazuje, że sprawy te rozstrzygną się dopiero w Sądzie Najwyższym. Nawiasem mówiąc, wygląda na to, że prezydent Obama wybierze 2 nowych sędziów w 9-osobowym dożywotnim składzie Sądu Najwyższego. Rola tego organu w amerykańskim systemie władzy jest ogromna. To decyzja Sądu Najwyższego de facto uczyniła aborcję legalną. Wiele więc zależy od tego, jakimi wartościami kierują się sędziowie. Koleje lata władzy Obamy mogą doprowadzić do utrwalenia lewicowo-liberalnego składu sędziów, którzy są praktycznie nieodwołalni.

Rządy obecnego prezydenta nie wróżą nic dobrego w kwestiach etycznych, nadal będzie on popierał ustawodawstwo proaborcyjne oraz zmianę definicji małżeństwa. Należy się też poważnie obawiać o losy gospodarki amerykańskiej. Sztandarowy projekt Obamy, czyli ustawa o obowiązkowych ubezpieczeniach zdrowotnych, jest tak skonstruowany, że dopiero w najbliższych latach zacznie obciążać finansowo budżet federalny. Nie należy oczekiwać, że to pomoże osłabionej gospodarce USA. Dług Ameryki może okazać się zbyt wielki nawet dla tak potężnego państwa.

Obama jest typowym lewicowcem, który, to trzeba mu oddać, potrafi pozyskiwać ludzi obietnicami, zyskuje ich sympatię. Bliska jest mu idea wszechobecnego rządu, który wie lepiej od obywateli, co jest dla nich dobre, a co złe i stopniowo zostawia coraz mniej miejsca w przestrzeni publicznej wspólnotom rodzinnym, religijnym, zrzeszeniom itd. Tego typu mentalność była od początku obca duchowi Ameryki, która zawsze stawiała na wolność jednostek i wspólnot, które tworzą się oddolnie. Ameryka mimo tego, że lewicowe elity uniwersyteckie, medialne czy hollywoodzkie gwiazdy od lat urabiają ją w kierunku liberalizmu moralnego, pozostawała krajem w większości konserwatywnym. Czy obecny wynik wyborów oznacza zmianę zachodzącą w samym społeczeństwie? Być może zwycięstwo Obamy było raczej klęską Mitta Romney’a, który na tle niezwykle kontaktowego przeciwnika nie potrafił pozyskać sympatii zwykłych Amerykanów.

Słabością demokratycznych wyborów jest to, że decydującym czynnikiem bywają tu często bardziej emocje niż racjonalny, przemyślany wybór. W warstwie kreowania pozytywnych emocji Obama okazał się zdecydowanym zwycięzcą. Ciekawe jest to, jak ostatecznie zagłosowali katolicy. Ilu z nich posłuchało głosu biskupów, którzy wskazywali, że wybór proaborcyjnego prezydenta, ograniczającego wolność katolików, jest czymś moralnie nagannym.

Jak potoczy się dalej spór Obamy z Kościołem? Nie zapominajmy, że prezydent nie jest władcą absolutnym. Musi zabiegać o poparcie Kongresu. Wiele zależy od tego, jak tam ostatecznie rozłożą się głosy między republikanami i demokratami.

Ostatnia uwaga: niezależnie od oceny programów obu kandydatów, zawsze ujmuje mnie styl, w którym przegrany gratuluje zwycięzcy, a zwycięzca dziękuje przegranemu. Tego rodzaju klasy i patriotyzmu możemy pozazdrościć amerykańskim politykom.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Ks. Tomasz Jaklewicz