Nie chciała słyszeć jak Ją chwalą, że czyni tyle dobra. – Po prostu takie mam nazwisko – żartowała pani Helena Gut.
12.10.2012 18:40 GOSC.PL
Nie można znaleźć o Niej ani słowa w Internecie. Ani w książkach. Bo kto by napisał o skromnej pani, która całe życie chciała wszystkim przychylić nieba? Nie tylko trójce dzieci, ich rodzinom, wnukom, ale każdemu, kto znalazł się blisko. Już na wstępie dostawało się od Niej tyle czułości, kiedy pieszczotliwe wypowiadała nasze imiona: „Basieńko”, „Jolusiu”. Przesyłała też materialne dowody pamięci - pieczone przez siebie ciasta, inne smakołyki. Niejeden wspominał, że na klamce drzwi znajdował reklamówki z prezentami od Niej. Słodkie jak Ona sama. – Bo Helenka cała była słodka – powiedziała dziś na Jej pogrzebie moja Mama. A przecież „słodki jest Pan”. A Ona Nim żyła. Zaczynała dzień od Mszy św. na którą chodziła razem z mężem Januszem, nawet kiedy miała zapalenia żył nóg i inne przypadłości związane z wiekiem. Sama w znoszonej sukience wolała innym dawać w podarku nowe ciuszki. Nie zrobiła kariery zawodowej, ale innych motywowała do osiągania sukcesów. Wielu dodawała siły, życiowego napędu.
Długo by wyliczać ile dzieł wspierała. Katowicki telefon zaufania, misje, oazę rodzin, NSZZ „Solidarność”… Przez ponad 40 lat była katechetką. To bycie z ludźmi wychodziło jej genialnie. Siadała z kimś na chwilę i próbowała go zrozumieć. Nigdy nie potępiała, ale tłumaczyła, broniła, wbrew rozumowi i logice. Pewnie i dziś tych, którzy nie przyszli na Jej pogrzeb. Dziś nad Jej grobem jakiś mężczyzna przyznał, ze znalazł schronienie w Jej domu w latach 80-tych, gdy groziło mu internowanie. – Była dla mnie matką – powiedział.
Pani Helena Gut też dla mnie było taką duchową matką. Od moich studiów przyjaźniłam się z Jej córką - Jolą. Pani Helena na mnie i koleżanki przelewała swoje matczyne uczucie. Czułyśmy co to znaczy być kochaną.
Piszę ten komentarz, żeby świat usłyszał o świętej niezauważonej przez Internet i media. Bo pośród takich pięknych ludzi łatwiej żyć na tym najpiękniejszym ze światów. Łatwiej żyć. I umierać.
Barbara Gruszka-Zych