Czy polski ksiądz był kierownikiem duchowym papieskiego kamerdynera Paolo Gabriele, sądzonego w Watykanie za kradzież dokumentów? - pytają włoskie media. Tożsamość spowiednika majordomusa to największa teraz zagadka skandalu z wyciekiem poufnych not i listów.
Wątek ojca duchowego, czyli spowiednika i powiernika Gabriele, pojawił się, gdy ujawniono w sierpniu fragmenty zeznań, złożonych przez niewiernego kamerdynera, postawionego przed watykańskim wymiarem sprawiedliwości.
To właśnie w nich Paolo Gabriele mówił o tajemniczym "księdzu B", który na jego prośbę przechowywał kopie tajnych dokumentów, wyniesionych zza Spiżowej Bramy, a następnie je spalił.
Przed wtorkową, drugą rozprawą w procesie przed sądem w Watykanie, prasa oraz agencja Ansa zwracają uwagę na to, że pytania są tym bardziej zasadne, że żaden ksiądz, który mógłby być powiernikiem i spowiednikiem majordomusa, nie figuruje na liście powołanych świadków.
Obserwatorzy przypuszczają, że być może nazwisko to nie zostanie ujawnione w trakcie całego postępowania. To by zaś znaczyło, że cały ten wątek, dotyczący - jak wszystko na to wskazuje - osoby pełniącej szczególnie ważną rolę w tej sprawie, pozostałby niewyjaśniony.
Włoskie media, poszukujące "księdza B", wskazują dwie hipotezy. Jedna z nich mówi, że chodzi o naczelnika wydziału w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Według drugiej zaś tym kierownikiem duchowym jest polski ksiądz z rzymskiego kościoła Santo Spirito in Sassia, ośrodka kultu świętej Faustyny Kowalskiej w Wiecznym Mieście, znajdującego się bardzo blisko Watykanu. Ksiądz ten, jak podaje Ansa, został jakiś czas temu "oddalony" z tego kościoła, do którego często chodził Gabriele jako żarliwy czciciel polskiej świętej.
Jak wynika z ustaleń dochodzenia, ujawnionych przez Watykan w sierpniu, Paolo Gabriele powiedział przesłuchującemu go promotorowi sprawiedliwości, czyli odpowiednikowi prokuratora, że skopiował wszystkie tajne dokumenty, jakie przekazał włoskiemu dziennikarzowi Gianluigiemu Nuzziemu, autorowi wydanej później książki "Jego Świątobliwość". Kopie wszystkich tych materiałów kamerdyner dał następnie swemu ojcu duchowemu, który w zeznaniach figuruje właśnie jako "ksiądz B".
Z dokumentów śledztwa wynika, że 28 czerwca ksiądz ten został przesłuchany jako świadek przez watykański wymiar sprawiedliwości. W zeznaniach potwierdził, że w lutym i marcu tego roku otrzymał od Gabriele "serię dokumentów, przechowywanych w pudle z herbem papieskim".
Ponadto duchowny wyjaśnił, że nie znał zawartości skrzyni i że majordomus nie udzielił mu żadnych wskazówek. Powiedział tylko, że są to "bardzo ważne dokumenty, dotyczące Stolicy Apostolskiej". Ksiądz B. oświadczył, że przechowywał je przez kilka dni, a następnie spalił.
Duchowny, cytowany w zapisie zeznań, stwierdził: "Wiedziałem, że są one owocem nielegalnej, nieuczciwej działalności i obawiałem się, że mogą one zostać również wykorzystane w sposób nielegalny i nieuczciwy". Poinformował również, że nie zamierzał nikogo zawiadamiać o kradzieży dokumentów zasłaniając się tajemnicą spowiedzi.
Z kolei Paolo Gabriele zeznał, że gdy znalazł się w maju w kręgu podejrzeń jako sprawca kradzieży dokumentów zaprzeczał, jakoby był za to odpowiedzialny kierując się wskazówkami swego kierownika duchowego, który poradził mu, by poczekał na rozwój wydarzeń. Poza tym ksiądz sugerował kamerdynerowi, by przyznał się tylko wtedy, gdyby zapytał go o to sam papież.
Agencja Ansa zwraca uwagę, że nasuwa się pytanie, czy o tym wszystkim będzie mowa podczas procesu. Na razie, zauważa, wiadomo tylko to, że - o ile nie dojdzie do żadnych zaskakujących wydarzeń - ksiądz B. nie pojawi się przed sądem jako świadek.