Obowiązujące zasady dopuszczania podręczników do użytku szkolnego zostaną przeanalizowane - zadeklarowała we wtorek wiceminister edukacji Joanna Berdzik. Jednocześnie przypomniała, że te zasady nie są nowe, lecz obowiązują od 2004 r.
Wiceminister deklarację te złożyła na posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Przeanalizowanie zasad dopuszczania podręczników do użytku szkolnego było jednym z postulatów zgłaszanych przez posłów podczas dyskusji.
Wtorkowe posiedzenie było kontynuacją posiedzenia czwartkowego poświęconego podręcznikowi do nauczania historii najnowszej w szkołach ponadgimnazjalnych - "Ku współczesności. Dzieje najnowsze 1918-2006" oraz procedurom dopuszczenia go do użytku szkolnego. Zostało one zwołane właśnie na wniosek posłów PiS i Solidarnej Polski. Posłowie tych ugrupowań krytykują ten podręcznik. Zarzucają mu stronniczość, wybiórczość, propagowanie treści promujących i reklamujących "Gazetę Wyborczą", a także "całkowite pominięcie roli prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w wolnej Polsce i sprowadzenie próby naprawy państwa w latach 2005-2007 do stwierdzenia faktu istnienia rządu koalicyjnego rządu PiS".
Podręcznik autorstwa Andrzeja Brzozowskiego i Grzegorza Szczepańskiego wydany przez Wydawnictwo Piotra Marciszuka Stentor. Przeznaczony jest dla uczniów I klas szkół ponadgimnazjalnych, którzy od września uczyć się będą zgodnie z nową podstawą programową nauczania. Dopuszczony do użytku szkolnego został w maju tego roku.
Według informacji MEN podręcznik ten nim został dopuszczony do użytku szkolnego przeszedł całą procedurę przewidzianą w prawie - uzyskał trzy pozytywne recenzje wydane przez rzeczoznawców: dwie merytoryczne i jedną językową. Wcześniej jedna z opinii merytorycznych była negatywna. W takiej sytuacji - zgodnie z procedurami - występuje się o dodatkową opinię, która jest rozstrzygająca. Gdy jest ona pozytywna książka zostaje dopuszczona do użytku szkolnego jako podręcznik. Procedury dopuszczania podręcznika do użytku szkolnego zostały opisane w ustawie o systemie oświaty i w rozporządzeniu ministra edukacji.
Odnosząc się do zarzutów posłów Piotr Marciszuk powiedział m.in. "odnoszę wrażenie, że bardziej jesteśmy krytykowani za to, czego w podręczniku nie ma, niż za to co w nim jest". "To co zaś jest w podręczniku było przedstawiane w sposób wybiórczy" - ocenił Marciszuk. Według niego krytykowane zdania były wyrwane z kontekstu, lub były to niepełne cytaty z podręcznika. "Padały też zarzuty, że na podstawie tego podręcznika nie można uczyć wiedzy o społeczeństwie. No, nie można, bo historia to nie jest wos. Do wos są odrębne podręczniki" - zaznaczył.
"Zarzuca się nam, że nie doceniamy roli prezydenta Kaczyńskiego, ale podręcznik i jego narracja kończy się w 2006 r. Dlatego jest tyle ile być powinno, jego kadencja zaczęła się w 2005 r. Jest nota biograficzna" - powiedział wydawca.
Marciszuk podkreślił, że podręczniki nie są ideologiczne. "Dzieje się tak z prostej przyczyny - naszymi klientami są rodzice i dzieci, którzy mają poglądy: lewicowe, prawicowe i centrowe. My nie możemy im niczego narzucać. W tym podręczniku również im niczego nie narzucamy, wręcz przeciwnie - pozwalamy im dyskutować, rozmawiać na trudne tematy historii współczesnej".
Podręcznika bronił też jego współautor Grzegorz Szczepański, wieloletni nauczyciel historii, metodyk nauczania tego przedmiotu. Mówił m.in. że historia nie jest dyscypliną naukową, w której możliwe jest postawienie kropki nad i, a zadaniem nauczyciela jest pobudzenie myślenia i refleksji. Zaznaczył, że zdaje sobie sprawę, że historia najnowsza wywoływała i wywołuje silne emocje, jednocześnie w podręczniku szkolnym nie można zmieścić wszystkiego.
"Można mówić i mówić, tylko po co. Tego podręcznika nie da się obronić" - podsumował te wypowiedzi Zbigniew Dolata (PiS). Jego zdaniem podręcznik "Ku współczesności" nie nadaje się do krzewienia postaw patriotycznych. Zachęcał do wyrzucenia go na makulaturę.
Z kolei Wiesław Suchowiejko (PO) nazwał dyskusję nad podręcznikiem "burzą w szklance wody". Przypomniał, że o wyborze konkretnego podręcznika dla uczniów decydują nauczyciele historii. Podał, że z informacji przez niego zebranych wynika, że w żadnej z liczących się szkół w większych miastach województwa zachodniopomorskiego - gdzie zasięgał informacji - nie wybrano tego podręcznika do nauki w szkołach.
Pod koniec blisko czterogodzinnego posiedzenia komisji Sławomir Kłosowski (PiS) zaproponował przyjęcie przez komisję dezyderatu, w którym komisja miała wezwać minister edukacji Krystynę Szumilas do wszczęcia procedury prowadzącej do wycofania podręcznika "Ku współczesności" z użytku szkolnego. Wnioski przeciwne złożyły Urszula Augustyn (PO) i Domicela Kopaczewska (PO) argumentowały, że komisja edukacji nie ma uprawnień do oceny podręczników.
Za przyjęciem dezyderatu głosowało dziewięcioro posłów, dziesięcioro było przeciw, jeden poseł wstrzymał się od głosu.