Stronnicy demokratycznej partii Jabłoko w sobotę zebrali się przy Kamieniu Sołowieckim na Placu Łubiańskim w Moskwie, aby uczcić pamięć ofiar masakry robotników w Nowoczerkasku, na południu Rosji, w 1962 roku.
W sobotę przypada 50. rocznica tej tragedii. Kreml zbył ją milczeniem.
Kamień Sołowiecki, upamiętniający ofiary stalinowskiego terroru, znajduje się tuż obok gmachu FSB - spadkobierczyni KGB i NKWD. Przywieziono go z Wysp Sołowieckich - archipelagu na Morzu Białym, na którym w połowie lat 20. XX wieku powstał pierwszy w ZSRR łagier dla więźniów politycznych.
"Wspominamy tych, którzy zostali rozstrzelani lub zakończyli życie w łagrach tylko dlatego, że ośmielili się żądać sprawiedliwości" - oświadczyła przywódczyni moskiewskiego oddziału Jabłoka Galina Michalowa, składając przed pomnikiem kosz kwiatów.
2 lipca 1962 roku pracownicy miejscowych zakładów budowy taboru kolejowego podnieśli bunt w proteście przeciwko drastycznej podwyżce cen żywności.
- Jeśli nie macie pieniędzy na mięso, do jedzcie (według niektórych relacji - żryjcie) paszteciki z kapustą - odpowiedziały im komunistyczne władze i kazały wojsku strzelać do robotników z broni maszynowej. Według oficjalnych danych zginęło 26 osób, a 87 zostało rannych.
Siedmiu uczestników protestu zostało skazanych na karę śmierci, a 105 - na kary od 10 do 15 lat łagru o zaostrzonym rygorze. Później wszystkich zrehabilitowano.
Masakrę nowoczerkaską przez wiele lat skrywano. Informacje o niej wypłynęły dopiero w drugiej połowie lat 80. Prawda o tych krwawych wydarzeniach do dzisiaj nie jest w Rosji szeroko znana.
Poza Jabłokiem żadna inna formacja polityczna nie zdobyła się na uczczenie pamięci ofiar tej tragedii. Jedynie przywódca socjalistycznej partii Sprawiedliwa Rosja Siergiej Mironow wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że "nie wolno zatykać ludziom ust".
"Mają oni prawo mówić władzom wszystko, co chcą. A władze mają obowiązek ich wysłuchać. I nie tylko wysłuchać, ale też podjąć działania, zmierzające do zmiany sytuacji na korzyść obywateli. Nie daj Boże, by powtórzyła się tragedia nowoczerkaska. Nie daj Boże, by znów polała się krew" - oznajmił Mironow.
"Nie słyszeć swojego narodu, to znaczy przybliżać nieuniknione zaostrzenie sytuacji. Jeśli między obywatelami i władzą nie ma dialogu, między nimi nieuchronnie wyrastają barykady" - dodał szef Sprawiedliwej Rosji.
Liczący dziś 180 tys. mieszkańców Nowoczerkask został założony w 1805 roku przez dońskich kozaków. Bardzo szybko stał się ich stolicą. Po przewrocie bolszewickim 1917 roku był jedną z twierdz białych kontrrewolucjonistów. Podczas II wojny światowej, na przełomie lat 1942-43, przez kilka miesięcy okupowały go wojska niemieckie.