Genewska Rada Praw Człowieka ONZ oceniła przestrzeganie tychże praw w Polsce. Badanie było dość śmieszne, ale stanowisko polskiego rządu - momentami oburzające.
01.06.2012 10:58 GOSC.PL
Wśród "pokontrolnych" rekomendacji Rady znalazły się sprawy oczywiste, takie jak potrzeba zniesienia kary więzienia za zniesławienie (sławetny art. 212 kodeksu karnego). Rada zaleciła nam jednak również legalizację homozwiązków. Skrytykowała polskie prawo aborcyjne jako zbyt restrykcyjne (to znaczy: zbyt mocno chroniące życie). W szczególności krytyce poddana została obowiązująca w Polsce lekarska klauzula sumienia, czyli prawo lekarza do odmowy wykonania czynności sprzecznych z jego sumieniem.
Działalność Rady Praw Człowieka jest cokolwiek zabawna. Bo - po pierwsze - Rada „mierzy” przestrzeganie praw człowieka, a nie ma czym „mierzyć”, bo nie ma prawa posługiwania się żadnym konkretnym traktatem, dotyczącym praw człowieka. Ocenia więc ich przestrzeganie „na oko”, czyli według politycznego czy ideologicznego widzimisię. Po drugie, jeśli chodzi o egzekwowanie wykonania swych zaleceń, to Rada jest całkowicie bezradna.
Nic więc dziwnego, że USA z początku odmówiły wysłania do Rady swego delegata, argumentując, że będzie ona nieskuteczna i upolityczniona. Zmieniły zdanie, gdy nastała lewicowa administracja Baracka Obamy. Najpewniej dlatego, że uznał on, iż kierunek ideologizacji Rady jest zgodny z kierunkiem jego polityki.
Nawiasem mówiąc, tegoroczne postępowanie w Radzie w sprawie Polski pachniało kabaretem. Do Rady należy bowiem 47 państw, ale badanie konkretnych krajów odbywa się pod przewodnictwem trzech z nich (tzw. „troiki”). Akurat w przypadku Polski do „troiki” „głównych kontrolerów” należały: Belgia (gdzie za obronę życia i rodziny katolickiego prymasa traktuje się tortem w twarz), Indie (gdzie masowo zabija się nienarodzone dziewczynki) oraz znana z jakże wysokich standardów praw człowieka Libia. Co więcej, najbardziej obszerne pytanie do przedstawicielki Polski zadał przedstawiciel rządzonej przez Aleksandra Łukaszenkę Białorusi. Kto się chce przejmować stanowiskiem tak zacnego towarzystwa, proszę bardzo. Ja się nie przyłączę.
Bardziej niepokoi mnie zaprezentowane w Genewie stanowisko rządu Donalda Tuska. Zwłaszcza ten jego fragment (w tłumaczeniu z wersji anglojęzycznej): „Projekt poprawki do Ustawy o systemie oświaty z 2007 r. wymagał od szkół, by chroniły uczniów przed treściami, które zagrażają ich właściwemu rozwojowi psychicznemu i moralnemu poprzez atakowanie zasady, mówiącej, że małżeństwo i rodzina powinny być chronione oraz poprzez promocję homoseksualizmu. Ponieważ edukacja należy do działań podejmowanych na zasadzie dialogu i konsultacji społecznych, poprawki te nie spotkały się z akceptacją, zostały stanowczo odrzucone” – napisał w swoim sprawozdaniu polski rząd. Krótko mówiąc: rząd Donalda Tuska wprost deklaruje, że nie chce, by polskie dzieci były chronione przed demoralizacją.
Podsumowując: bardziej niż w zalecenia zideologizowanej i bezradnej Rady warto wsłuchiwać się w raporty płynące z własnego rządu.
Jarosław Dudała