„Dzieci są święte. Ich życie, od poczęcia, jest święte. Taki jest sens heroicznej śmierci naszej mamy Joanny Beretty Molla”- powiedziały mi dzieci świętej.
01.06.2012 07:00 GOSC.PL
Spotkaliśmy się w Mediolanie. Gianna, Laura i Pierluigi Molla, dzieci Joanny Beretty Molla po raz pierwszy pojawiły się razem. Sami byli zdziwieni tym faktem. Dali piękne świadectwo o swojej świętej mamie w czasie VII Światowego Spotkania Rodzin w stolicy Lombardii. Po twarzach uczestników spotkania płynęły strumykiem łzy. Tym bardziej, że dzieci świętej, jeszcze dziś, 50 lat po śmierci mamy, mówią o niej, z trudem tłumiąc emocje. „To nie było dla nas łatwe – mówiła Gianna, najmłodsza, ta za którą święta oddała życie – brakowało nam mamy, cierpieliśmy. Całe lata mieliśmy poczucie, że jesteśmy wybrakowaną rodziną, gorszą. Bo bez mamy. Ale zupełnie niedawno zrozumieliśmy, że jesteśmy największą i najszczęśliwszą rodziną na świecie. Jest nas tysiące. Tysiące kochają naszą mamę i modlą się do niej”.
Po spotkaniu byłam świadkiem, jak wiele osób oblegało Giannę i jej starszą siostrę Laurę, i Pierluigiego. Dziennikarka z Kanady ze wzruszeniem wyznała: „Kochamy waszą mamę!”. Pierluigi, Laura i Gianna uśmiechali się wyjątkowo promiennie. Byli otwarci, dostępni. Z każdym rozmawiali długo, chętnie. Pytali o szczegóły życia, interesowali się ludźmi. Bił od nich pokój i było coś, co nie pozwalało od nich odejść. Dzieci świętej mamy.
Joanna Beretta Molla często zaprząta moje myśli. Czasem zawracam jej głowę. Za każdym razem, kiedy czytam jej historię, trudno mi opanować emocje. Ale i trudno mi było do końca zrozumieć sens jej heroizmu. Jako mama często zastanawiałam się: oddała życie za dziecko, ale jednocześnie musiała mieć świadomość, że zostawia czwórkę małych istot…. Sześcioletni chłopczyk, dziewczynki trzyletnia i dwuletnia, i wreszcie kilkudniowa Gianna. Ta świadomość towarzyszyła jej do końca, była większym cierpieniem niż fizyczny ból (Joanna do ostatnich chwil była świadoma, nie pozwalała uśmierzać bólu, jaki zadawał jej nowotwór; chciała do końca świadomie cierpieć z Chrystusem, do końca móc słyszeć głosy dzieci….).
„Kiedy trzeba będzie wybrać między mną a dzieckiem, wybierz dziecko” – powiedziała 10 dni przed śmiercią do męża. Na kilka godzin przed odejściem poprosiła, być dać jej na ręce jej niemowlę. „Będziesz rosła bez mamy” – powiedziała Joanna, tuląc dziewczynkę. Heroizm, który trudno pojąć.
Czemu piszę o tym w Dniu Dziecka? Po spotkaniu z dziećmi świętej otwarłam Google. Wpisałam nazwisko Beretta. I trafiłam na przeszywającą relację brata Włoszki. Giuseppe z okazji kanonizacji swojej siostry napisał list. Do niej. „Joasiu, przynosisz światu wieść prosto od samego Boga, tak ważną w dzisiejszym świecie: twoje życie jest Słowem Boga, listem Boga do wszystkich matek świata, by przekonały się i zrozumiały, że życie jest święte, że każde dziecko, a szczególnie to najmniejsze, w łonie matki, jest święte, wymaga szacunku, ochrony”.
Ks. Giuseppe Beretta w liście pisze jeszcze: „Jak ważna jest ta wiadomość od Boga, Joasiu! Jesteś pierwszą od 396 lat kanonizowaną na mediolańskiej ziemi. Pierwszą po Św. Karolu Boromeuszu. Czyż to nie jest widzialny znak od Boga? Twoja historia jest Jego listem do nas. Historia świętej mamy o świętości dzieci”.
Joanna od chwili, w której dowiedziała się o zagrożeniu dla swojego życia i dziecka, stanowczo, z przekonaniem broniła dziecka. Kiedy patrzy się dziś w oczy jej dzieci, a szczególnie Gianny, za którą oddała życie, głowę zaprząta tylko jedna myśl: nie ma większej świętości niż poczęte dziecko. Każde dziecko jest święte. Jest warte, by oddać za nie życie!
Joanna Bątkiewicz-Brożek