Prounijny Boris Tadić czy były człowiek Miloszevicia, Tomislav Nicolić?
W Serbii trwa druga tura wyborów prezydenckich. Faworytem jest były prezydent Serbii Boris Tadić, który zwyciężył w pierwszej turze 6 maja. Rywalizuje on z kandydatem opozycji nacjonalistycznej Tomislavem Nikoliciem.
Uprawnionych do głosowania jest ponad 6,7 mln obywateli. Lokale wyborcze zostały otwarte o godzinie 7 czasu polskiego. Głosowanie zakończy się o godzinie 20 czasu polskiego, a pierwsze wyniki spodziewane są w niedzielę wieczorem.
60-letni Nikolić, szef Serbskiej Partii Postępowej (SNS), twierdził, że pierwsza tura została sfałszowana. Serbska CKW odrzuciła skargi złożone przez SNS, wyjaśniając, że nie przedstawiono żadnych dowodów na domniemane fałszerstwa. Także według międzynarodowych obserwatorów wybory były uczciwe i właściwie przeprowadzone.
54-letni Tadić zwiększył nieznacznie swe szanse na wygraną po tym jak otrzymał poparcie socjalistów - trzeciej siły w parlamencie po wyborach parlamentarnych i samorządowych z 6 maja.
Ostatnie sondaże wykazywały, że Tadić może liczyć na 58 proc. głosów, a były przywódca serbskich nacjonalistów, wrogich wobec Zachodu, Nikolić, który porzucił ultranacjonalistyczne hasła i opowiada się teraz za przystąpieniem Serbii do Unii Europejskiej, na 42 proc.
Wybory prezydenckie odbywają się w Serbii przedterminowo. Zostały ogłoszone, gdy Tadić, najpopularniejszy serbski polityk, podał się w kwietniu do dymisji. Uczynił to na dziesięć miesięcy przed wygaśnięciem mandatu. Oświadczył, że chce w ten sposób umożliwić przeprowadzanie wszystkich wyborów w jednym terminie.
Przed pierwszą turą kampania wyborcza obfitowała w obietnice lepszego jutra składane przez polityków, zapowiedzi tworzenia nowych miejsc pracy, wydania prawdziwej walki korupcji i przyciągnięcia zagranicznych inwestycji, które wydobyłyby kraj z gospodarczego marazmu.
Bezrobocie w Serbii wynosi 23,7 proc. Nie ma żadnych sygnałów świadczących o tym, że Serbia wychodzi z kryzysu, a w społeczeństwie, które liczyło na rychłą poprawę sytuacji materialnej po obaleniu autorytarnej władzy, narastają nastroje graniczące z desperacją.
jck/PAP