Powraca oskarżenie Putina o korupcję, gdy pracował w Petersburgu.
Do sprawy sprzed lat wróciło w tych dniach Radio Swoboda. Na stronach internetowych poinformowało, że w archiwum Prezydenta Rosji zniszczono dokumenty kontroli z 1992 r., które były przedstawione ówczesnemu prezydentowi Rosji, Borysowi Jelcynowi. Dotyczyły oskarżeń o korupcję, jakie wówczas zostały postawione Władimirowi Putinowi, szefowi Komisji Spraw Zagranicznych Petersburga oraz prawej ręce mera tego miasta Anatolija Sobczaka.
Putin odpowiadał m.in. za wymianę barterową surowców za żywność. Z Rosji wywieziono towary, m.in. metale ziem rzadkich, ropę naftową oraz inne surowce na kwotę ok. 100 mln dolarów. Żywność do miasta jednak nie dotarła. Skandal był ogromny, choć oczywiście nikt nie przypuszczał, że jego bohater, czyli Władimir Władimirowicz Putin, wówczas b. pułkownik KGB ze stażem służby w NRD, zostanie trzykrotnym prezydentem Rosji.
Rada Miasta zdecydowała, aby przeprowadzić w tej sprawie śledztwo. Na czele specjalnej komisji śledczej stanęła deputowana Marina Sale. Śledztwo potwierdziło, że surowce Rosję opuściły, ale żywności nie dostarczono. Choć zdaje się, nie potwierdzono także w sposób nie budzący wątpliwości, winy samego Putina. Sprawa była na tyle głośna, że o dokumenty z Petersburga w 1992 r. poprosiła administracja prezydenta Jelcyna. Spoczywały przez kilka lat w moskiewskim archiwum prezydenckim, a zniknęły w ostatnim czasie. Informacja o zagubionych dokumentach szybko upowszechniła się w społeczeństwie.
Na antyputinowskich mitingach pojawiły się transparenty głoszące, „Pamiętamy raport Sale”. Marina Sale, która gdy Putin po raz pierwszy został prezydentem, przezornie porzuciła Petersburg i zaszyła się na rosyjskiej prowincji twierdzi, że ma wszystkie dokumenty potrzebne do odtworzenia raportu sprzed lat. Sprawa może więc na długo wywoływać społeczne emocje, gdyż jak wiadomo, nic tak nie podgrzewa atmosfery, jak dokumenty, których nie ma.
Andrzej Grajewski/Svobodanews.ru