Nie sądzę, żeby abp Życiński podzielał poglądy przeciwników filmu Brauna.
24.04.2012 12:53 GOSC.PL
Z filmem Jerzego Brauna „Eugenika – w imię postępu” nie ma żadnego problemu. Należał mu się Feniks – nagroda Stowarzyszenia Wydawców Katolickich. Gdyby nagradzano film bez autora – murowany kandydat. Jednak jest problem z jego autorem Grzegorzem Braunem, a to z powodu jego fatalnej wypowiedzi o śp. abpie Życińskim. Jako gość studentów KUL nazwał zmarłego łajdakiem i kłamcą, i podał w wątpliwość ważność jego święceń. Ta bezsprzecznie niedopuszczalna wypowiedź była wielką gratką dla tych, którzy bardzo bali się tego filmu. Sądzę, że im wcale nie o pamięć Arcybiskupa chodziło, lecz o zapobieżenie skutkom, jakie emisja filmu w TVP mogła wywołać w świadomości widzów. Nic też dziwnego, że wypowiedź Brauna upubliczniono w dniu telewizyjnej emisji „Eugeniki”, choć reżyser powiedział to znacznie wcześniej. Potem nikt już nie mówił o merytorycznej zawartości filmu. Przeciwnie – wskutek wzmożonej działalności propagandystów cywilizacji śmierci można było odnieść wrażenie, że obrona czci arcybiskupa i sprzeciw wobec treści filmu to jedna i ta sama sprawa. Charakterystyczna jest reakcja Katarzyny Wiśniewskiej w dzisiejszej „Wyborczej” na wiadomość o przyznaniu Braunowi Feniksa za „Eugenikę”. Gdyby, jak o. Tomasz Dostatni, oburzyła się na wyróżnienie Brauna z powodu obrazy abpa Życińskiego (przeczytaj informację Feniks dla Brauna), to w porządku. Ale Wiśniewska, zgodnie z linią swej gazety, od razu wykorzystuje tę sprawę do dyskredytowania działań obrońców ludzkiego życia. Oburza się, że film ów „w jednym rzędzie postawił eugeniczne eksperymenty hitlerowców, eutanazję i in vitro”. Od razu widać, o co tu chodzi: o utrącenie sprzeciwu wobec eugeniki w nowoczesnej formie. Bo wbrew jazgotowi „postępu”, in vitro i eutanazja wiążą się z selekcją ludzi na lepszych i gorszych, na starych i młodych, na mocnych i słabych.
„Nie możemy myśleć o eugenice jak o jakimś prądzie filozoficznym, który kiedyś był, potem za Hitlera się wykonał i skończył. To jest błąd. Ten podział na dzieci godne prawa do życia i dzieci niegodne tego prawa, to jest podział na ludzi i podludzi. I to też jest eugenika” – mówi w filmie Joanna Najfeld. Filmie, chciałoby się powiedzieć, skompromitowanym. Ale przecież to nieprawda. Film nie jest skompromitowany – film jest boleśnie prawdziwy. Słowa Najfeld i wielu innych są pod każdym względem trafne, i dlatego ktoś chciał, żebyśmy ich nie usłyszeli. Albo słysząc je – odrzucili, dlatego, że skompromitował się reżyser.
Coś nie sądzę, żeby abp Życiński był zadowolony z takiej „obrony” jego czci, którą wykorzystuje się do proeugenicznej i eutanazistowskiej propagandy.
Franciszek Kucharczak