To dobrze, gdy politycy podczepiają się pod media. Źle, gdy media podczepiają się pod polityków.
22.04.2012 12:22 GOSC.PL
Manifestacje w obronie TV TRWAM to absolutny ewenement. Zwłaszcza ta ostatnia, w sobotnie popołudnie 21 kwietnia. Dlaczego? Dlatego, że tu NAPRAWDĘ ludziom chodzi o prawdę. Bo zwykle, gdy społeczeństwo się burzy, „prawda” jest doczepiona do motywacji podstawowej, którą jest – co tu dużo gadać – ekonomia. Wprawdzie zawsze znajdzie się garstka ideowców, którzy rzeczywiście walczą o zasady, o honor i tego typu sprawy z działki ducha, ale prawdziwe tłumy ruszają się dopiero wtedy, gdy poczują braki w garnku. Nawet zapalnikiem zrywów niepodległościowych w PRL były, na przykład, podwyżki cen cukru. Takie rzeczy jak wolność z reguły są podnoszone PRZY OKAZJI upominania się o sprawy bytowe.
To, co się dzieje w odniesieniu do TV TRWAM nie pasuje do tej zasady. Te dziesiątki, a w sumie już i setki tysięcy ludzi wyszły na ulice tylko dlatego, że chcą prawdy. Nie zgadzają się na dyskryminację telewizji, która ośmiela się nadawać to, co uważa za stosowne, i władza, o zgrozo, nie ma na nią żadnego wpływu. Bo takie są fakty. Można lubić media o. Rydzyka bądź nie, ale nie sposób zaprzeczyć, że są to media prawdziwie alternatywne. Nawet jeśli nie podoba mi się coś z tego, co nadają, wiem, że nadają to, co chcą, a nie to, co chce układ rządzący. Już samo to jest rzeczą niezwykle cenną. Rzeczą natomiast całkowicie nieocenioną jest to, że środowisko z tymi mediami związane, jest zdolne poderwać takie tłumy, o jakich w Urzędzie Rady Ministrów mogą sobie tylko pomarzyć. Władza ma na swoje usługi medialny mainstream i najróżniejsze narzędzia propagandowe, a jednak nie zdoła zmobilizować nawet marszyku poparcia dla swoich idei. Nikt nosa nie wystawi dla obrony „POlityki miłości”, a już na pewno nie wybierze się na manifestację, która wymaga wysiłku, a nieraz i poniesienia kosztów. Bo trudno nazwać manifestacjami poparcia dla władzy zadymy małolatów w obronie trawki, albo przeciw „klerofaszyzmowi”. To raczej wyraz frustracji i skutek bezstresowego wychowania części (nie tak znowu dużej) młodzieży.
W sprawie TRWAM zanosiło się na potężną manifestację, dlatego usłużne media już w piątek, a jeszcze bardziej w sobotnie przedpołudnie podjęły odpowiednie przygotowania. Wbrew wieloletniemu robieniu z o. Rydzyka Krezusa, tym razem przedstawiono go jako zadłużonego po uszy nędzarza. I to dlatego teraz podobno TRWAM nie może dostać dostępu do multipleksu.
Ja tam wiele argumentów już słyszałem, dlaczego miejsce na platformie cyfrowej nie należy się TRWAM. Dziwi mnie tylko jedno: KRRiT na początku nie podawała tych argumentów. Gdy wówczas pytałem rzeczniczkę Krajowej Rady, czy TV TRWAM nie spełniła wymogów formalnych, padła odpowiedź wymijająca, usłyszałem za to, że decyzja KRRiT była spowodowana potrzebą zapewnienia „różnorodności programowej”. Dopiero później zaczęło się wynajdywanie innych przyczyn.
Wcale się nie dziwię, że ludzie nie wierzą władzy. Po „sprawie smoleńskiej” widać coraz więcej powodów, żeby nie wierzyć. A media mają być rzecznikiem tych sceptyków.
Pojawia się zarzut, że o względy mediów o. Rydzyka zabiegają politycy, zwłaszcza z opozycji. To prawda, zabiegają. Stąd też zapewne ich udział w sobotniej manifestacji. Tylko że to akurat jest zupełnie normalne i zrozumiałe, a nawet dobre. Całe szczęście, że są w Polsce media, pod które podczepiają się politycy. W przeciwnym razie zostałyby już tylko takie media, które podczepiają się pod polityków.
Franciszek Kucharczak