Z doktorem Krzysztofem Jakubczakiem z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ, znawcą filozofii i kultury buddyjskiej, autorem dwóch książek oraz licznych artykułów nt. myśli buddyjskiej i dialogu chrześcijańsko-buddyjskiego rozmawia Jan Drzymała
Po emisji filmu Wojciecha Cejrowskiego na temat buddyzmu, w mediach rozpętała się burza. W dyskusję włączył się m.in. Newsweek, który dowodził, że autor obraził buddystów i należą się im przeprosiny. Z kolei sam autor na swoim profilu facebookowym dowodził, że nie powiedział nic obraźliwego, a tak w ogóle, to scenariusz przygotowali mu dwaj buddyści: jeden naukowiec – teoretyk, drugi – mnich buddyjski – praktyk.
Publikacja krytycznego tekstu na temat programu o buddyzmie na naszych stronach wywołała spór wśród czytelników. Poprosiliśmy więc o komentarz fachowca.
Dr Krzysztof Jakubczak adiunkt w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawca filozofii i kultury buddyjskiej, autor dwóch książek oraz licznych artykułów nt. myśli buddyjskiej i dialogu chrześcijańsko-buddyjskiego wyjaśnia, że autorowi filmu nie tylko obca jest elementarna wiedza na temat funkcji symbolu w kulturze i o hermeneutyce symboli, ale także postawa charakterystyczna dla II Soboru Watykańskiego, która wyrażała się w poszukiwaniu wspólnoty z innymi tradycjami duchowymi.
Przeczytaj komentarz dra Krzysztofa Jakubczaka
Żeby zrozumieć buddyjskie symbole i praktyki religijne, trzeba poznać kontekst, którego w programie Wojciecha Cejrowskiego zabrakło. O tym właśnie kontekście opowiada dr Krzysztof Jakubczak w poniższej rozmowie
Przeczytaj także komentarz
Jan Drzymała: O ile się orientuję, w buddyzmie nie ma Boga.
Dr Krzysztof Jakubczak: W buddyzmie faktycznie nie ma boga w rozumieniu Boga-Kreatora w swoim bycie koniecznego. Stąd też z perspektywy doktrynalnej wykładni buddyjskiej, akt, który ze względu na jego zewnętrzną formę chrześcijanin nazwałby modlitwą, nie jest sposobem nawiązywania kontaktu z transcendentną boską istotą. W istocie taki akt ma znaczenie przede wszystkim dla samego „aktora”, gdyż jest sposobem budowania jego wewnętrznej postawy wyrażającej się we wzbudzaniu motywacji do podejmowania duchowej praktyki, której celem jest osiągnięcie wyzwolenia z doczesnej egzystencji charakteryzującej się doświadczaniem cierpienia.
Należy jednak pamiętać, że tradycje duchowe, jak również religie funkcjonują zwykle na kilku poziomach, przynajmniej na dwóch. Jest to cecha tak buddyzmu, jak i na przykład chrześcijaństwa. Z jednej strony mamy poziom doktrynalnej wykładni. Z drugiej zaś poziom doświadczenia codziennego, określany zwykle mianem „religii ludowej”. Te dwa poziomy rzadko się ze sobą pokrywają. Zatem ta sama duchowa czy religijna praktyka często inaczej będzie pojmowana na poziomie wykładni doktrynalnej niż na poziomie potocznych przekonań ludowych. Patrząc na interesujący nas akt od strony doświadczenia ludowego, można zatem uznać w nim akt modlitwy.
Do kogo więc modlą się buddyści?
- Prosty buddysta, dla którego buddyzm jest istotnym składnikiem jego tożsamości kulturowej, może ten akt traktować, i często tak traktować go będzie, jako wyraz szczególnego szacunku, wręcz uwielbienia kierowanego do Buddy ze względu na jego nadzwyczajne osiągnięcie.
A na czym to osiągnięcie polegało?
- Takim nadzwyczajnym osiągnięciem Buddy jest uzyskane przez niego przebudzenie, tj. wyzwolenie z cierpienia, a tym samym wskazanie innym drogi, do tego wyzwolenia prowadzącej. Dla buddysty jest to wystarczający powód, aby Buddę taką czcią darzyć. Dla prostego buddysty taki akt może być też formą zwracania się do Buddy bądź innych nadzwyczajnych istot o pomoc w realizacji różnych celów, czy to duchowych, czy też całkiem przyziemnych.
Chociaż buddyzm przeczy istnieniu Boga-Kreatora, to uznaje względną wartość praktyk religijnych, w tym także aktów modlitwy. Ostatecznie bowiem wpływają one na duchowe doskonalenie się tego, który im się oddaje.
Czy jakieś znane nam praktyki religijne są w buddyzmie zabronione?
- Jedynym kryterium, w oparciu o które buddyzm odmawia pewnym praktykom religijnym wartości, jest krzywdzenie istot czujących, co jest równoznaczne z poszerzaniem obszaru cierpienia. Dlatego buddyzm odrzuca wszelkie praktyki religijne, które polegają na składaniu ofiar zwierzęcych. Są one w opinii buddyjskiej szkodliwe.
Skoro więc buddyzm jest religią bez Boga, czy można powiedzieć, że buddyjskie świątynie są puste?
- Z perspektywy tradycji abrahamowych – tak. Jednak z perspektywy tradycji buddyjskiej – nie. Ponadto, z perspektywy tradycji buddyjskiej ów obiekt, który wyznawca monoteizmu nazwie „świątynią”, nie jest świątynią w rozumieniu wyznawcy monoteizmu, nie jest to bowiem miejsce adoracji transcendentnego bóstwa.
Czym różni się tybetańska odmiana buddyzmu od innych?
- Zanim odpowiem na pytanie, czym się różni, powiem dlaczego. Buddyzm jest tradycją duchową wywodzącą się z Indii. W Indiach rozwijał się mniej więcej XVII wieków. Z Indii różnymi drogami, ale też w różnych okresach przenikał w inne obszary Azji. Przenikał w różnych okresach w różne regiony, ale w kształcie, jaki uzyskał w danej fazie rozwojowej w Indiach. Do Tybetu buddyzm przeniknął stosunkowo późno. Buddyzm tybetański jest dziedzictwem buddyzmu indyjskiego w jego późnej, a zatem też rozbudowanej i złożonej formie.
Jak długo to trwało?
- Od czasu kiedy buddyzm zaczął zadomawiać się na Sri Lance do czasu, kiedy zaczął przenikać do Tybetu, upłynęło około tysiąca lat. To bardzo długi okres dla rozwoju kultury. Uświadomimy to sobie łatwo, gdy pomyślimy o „Polsce” w chwili chrztu i o Polsce z okresu budowy szkół-tysiąclatek. Siłą rzeczy więc te różnice będą znaczne, tak jak różnice między chrześcijaństwem przeniesionym do Indii w I w. przez Tomasza Apostoła, a chrześcijaństwem zaszczepianym w Indiach przez Portugalczyków w wieku XVI.
Czy w buddyzmie tybetańskim można doszukać się jakichś naleciałości hinduistycznych?
- Mówienie o „hinduistycznych naleciałościach” jest o tyle niewłaściwe, że sugeruje istnienie jakiejś czystej formy buddyzmu, która pozbawiona byłaby takich naleciałości. Buddyzm jest tradycją indyjską, a to oznacza, że podziela z innymi religijnymi tradycjami Indii, w tym także z tzw. hinduizmem, pewien wspólny zespół idei i wyobrażeń, szerszy bądź węższy w zależności od tradycji. W okresie przenikania buddyzmu do Tybetu w VII a później w XI w. była to więc tradycja, która podlegała różnym procesom rozwojowym i uczestniczyła w wymianie religijnej i filozoficznej z innymi indyjskimi tradycjami religijnymi znacznie dłużej niż buddyzm, który trafiał na Sri Lankę w III w. p.n.e. czy do Chin w I-II w. n.e. Buddyzm tybetański odziedziczył więc rozbudowaną buddyjską rytualistykę, rozbudowaną mitologię i przede wszystkim bogatszy i bardziej zróżnicowany zasób idei filozoficznych.