Niedawno ks. Andrzej Luter mówił , że media coraz częściej ulegają tabloidyzacji. Program Wojciecha Cejrowskiego jest jej przykładem.
12.03.2012 14:52 GOSC.PL
Słucham ostatnio książki (audiobooka) Clive’a Staplesa Lewisa „Chrześcijaństwo po prostu”. W jednym z fragmentów książki autor mówi, że przeciwnicy tej religii często tworzą sobie uproszczony obraz chrześcijaństwa, potem przedstawiają go jako prawdziwy i obowiązujący, a potem przystępują do jego krytyki. W momencie kiedy, próbuje im się tłumaczyć, że chrześcijaństwo jest daleko bardziej złożone, nie chcą słuchać, mówią, że od stopnia komplikacji kręci im się w głowie i dyskusja się urywa.
Tak też w mojej opinii stało się z programem Wojciecha Cejrowskiego na temat buddyzmu. Popularny podróżnik mówi jasno, że przygotował program subiektywny, w którym prezentuje SWOJE poglądy na tę religię. Przygotował program, w którym traktuje buddystów z góry, jak ludzi, którzy mylą się w swoich poglądach. „Gdy ktoś dokonuje wyboru jednej religii z wielu dostępnych, to takim aktem wyboru wyróżnia tę religię ponad inne – uznaje tę wybraną za lepszą od innych” – pisze Wojciech Cejrowski w oświadczeniu na swoim profilu na Facebooku.
To jest chrześcijaństwo a’la Wojciech Cejrowski. Jego wariacja na temat słów „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Kościół uczy, że tak jest, ale jednocześnie nakazuje miłość bliźniego i szacunek wobec innych religii. Przejawem tego szacunku są chociażby spotkania w Asyżu z udziałem Papieża.
Tymczasem po obejrzeniu programu Wojciecha Cejrowskiego tego szacunku nie widać. Protekcjonalnie i pobłażliwie mówi o buddystach. Przekonuje, że ich świątynie są puste, bo w tej religii przecież nie ma boga. Z ironią pyta, do kogo więc się modlą. Podróżnik żartuje z zabobonów, które przedostają się do buddyjskich świątyń: posążków, dzwonków, figurek, kropienia wodą.
To prawda, że buddyzm to religia, w której nie ma boga. Cejrowski, jak podkreśla, ma dokumentację, która świadczy, że wszystko, co powiedział w swoim programie, jest prawdą. Scenariusz napisali mu eksperci – buddyści.
Rzecz w tym, że cały kontrowersyjny odcinek można odbierać jako kpinę z religii buddyjskiej (ja też osobiście tak to odebrałem). To wynika ze specyficznego stylu bycia Wojciecha Cejrowskiego. Jego programy podróżnicze i książki są ciekawe i nie przestaną mnie interesować, ale ten konkretny program może szokować.
Tylko że kto zna Cejrowskiego, ten wie, czego można się po nim spodziewać – to raz. Dwa – autor mówi, że to jego subiektywna wizja i ocena buddyzmu. Mam wrażenie, że nie wszyscy katolicy i chrześcijanie byliby skłonni się pod tą wizją podpisać (ja na przykład nie). Dlaczego zatem media takie jak Newsweek umieszczają go na okładce jako twarz polskiego katolicyzmu? Ja przepraszam, ale sobie nie życzę, żeby mnie jako katolika utożsamiać z tym, co w tym konkretnym przypadku prezentuje autor „Boso przez świat”. Nie dlatego, że odmawiam, broń Boże, panu Cejrowskiemu prawa do nazywania się katolikiem czy chrześcijaninem, ale dlatego, że moim zdaniem jego wizja katolicyzmu nie jest powszechna i uniwersalna.
Niedawno ks. Andrzej Luter mówił, że media coraz częściej ulegają tabloidyzacji. Program Wojciecha Cejrowskiego jest przykładem tejże. Dzisiaj, żeby być usłyszanym, trzeba niejednokrotnie wypowiadać się w sposób bardzo ostry, skrajny, nawet kontrowersyjny. Inne poglądy nie przedostają się do opinii publicznej. Potem te najbardziej skrajne są uznawane za obowiązujące i to z nimi się dyskutuje. Tylko że to wcale nie ułatwia, niestety, odkrycia istoty rzeczy.
Jan Drzymała