Nie chodzi o piękne widoki, ale o ilość bezsensownych aresztowań.
13.03.2012 13:47 GOSC.PL
Znacie Państwo bohaterskiego detektywa w sutannie (swoją drogą był też kiedyś serial o takim tytule), który między spowiedzią a namaszczeniem chorych rozwiązuje kolejne kryminalne zagadki? Skąd inąd sympatyczny Ojciec Mateusz pełni posługę w Sandomierzu – w filmie przedstawionym jako siedlisko zbrodni, w którym co rusz można wpaść na nieoczywistego mordercę. Miasto przypomina Związek Sowiecki za Stalina, jego mieszkańcy dzielą się na tych, którzy siedzą w areszcie, siedzieli lub będą siedzieć. Wystarczy drobne podejrzenie ze strony policjantów, by trafić za kratki. Choć zabójca jest z reguły tylko jeden, średnia zatrzymań na odcinek oscyluje w okolicy 3-4.
Serialowy Sandomierz bardzo przypomina Polskę. W naszym kraju prokuratura i na jej wniosek sądy nagminnie sięgają po środek zwany „tymczasowym aresztowaniem” (szczególnie w sprawach gospodarczych). Jego „tymczasowość” polega na tym, że zasądzone w uzasadnionych przypadkach nie może przekraczać trzech miesięcy. Często jednak okres ten jest przedłużany i w efekcie człowiek jedynie podejrzany może spędzić niewinnie wiele lat za kratkami. A trzeba pamiętać, że areszt, służący izolacji, a nie karze, jest o wiele cięższy, niż kara więzienia – chodzi przecież o to, by oskarżonemu uniemożliwić kontakt z otoczeniem. Zakazane są widzenia, cenzuruje się pocztę.
Traci na tym przede wszystkim sam osadzony i jego rodzina. Areszt kosztuje go zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne, uszczerbkowi ulegają więzi z najbliższymi, o powodzeniu biznesu może zapomnieć. Prawdziwy powód do wściekłości ma wówczas, gdy jest niewinny.
Te argumenty powinny wystarczyć, by uznać nagminne stosowanie aresztów tymczasowych za skandal. Ale jeśli to jeszcze kogoś nie wzrusza, dodam, że traci na tym także całe polskie społeczeństwo. Najwięcej spraw, jakie Polska przegrywa przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka dotyczy przewlekłości postępowań sądowych i zbyt długiego aresztu (często jedno jest powiązane z drugim). Przez to w ubiegłym roku byliśmy na niechlubnym piątym miejscu państw „skazywanych” przez ETPC – jedynie za Turcją, Rosją, Ukrainą i Rumunią. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, skarb państwa co roku płaci coraz wyższe odszkodowania niesłusznie osadzonym. W ubiegłym roku wyniosły one 13,5 mln złotych.
Dlatego wbijcie sobie do głowy prokuratorzy i sędziowie, że „areszt tymczasowy” jest najcięższym z wielu środków, jakie możecie zastosować w celu uniknięcia matactw czy ucieczki oskarżonego za granicę – a i tak najczęściej nie musicie stosować żadnego. Standardem państwa prawa jest domniemanie niewinności i występowanie na procesie z wolnej stopy. Sytuacja, w której areszt staje się de facto formą kary wymierzanej podejrzanemu to powód do wstydu za polski wymiar sprawiedliwości.
Stefan Sękowski