"Jarosław, sądy zostaw!" - skandowało we wtorek przed gmachem resortu sprawiedliwości ok. tysiąca przedstawicieli 43 powiatów. Protestowali przeciw łączeniu sądów w ich miastach z innymi sądami rejonowymi. Resort odpowiada, że jest otwarty na konsultacje w tej sprawie.
Jak powiedział organizator manifestacji, pochodzący z Sochaczewa warszawski adwokat Wojciech Błaszczyk, reorganizacja sądów rejonowych, w wyniku której ponad 100 takich sądów ma się stać wydziałami zamiejscowymi przyłączonymi do pozostałych ok. 200 polskich sądów rejonowych, oznacza pogorszenie dostępu obywateli do sądów i krok do likwidacji powiatów.
"Nie zgadzamy się na to; podstawa prawna, którą minister sprawiedliwości Jarosław Gowin chce zastosować do tego rozstrzygnięcia, jest niezgodna z konstytucją" - przekonywał. "Problemem polskiego wymiaru sprawiedliwości nie są małe sądy. To duże sądy w wielkich metropoliach są nieefektywne. Należy je dzielić na mniejsze i w ten sposób usprawniać ich pracę" - dodał.
Protestujący chcą, aby ministerstwo wstrzymało decyzje w tej sprawie do czasu oceny przez Trybunał Konstytucyjny, czy reforma dotycząca reorganizacji sądów jest konstytucyjna. Błaszczyk wezwał też, aby minister Gowin podał się do dymisji, gdyby wyrok TK wykazał, że przepis jest niekonstytucyjny.
Jak podał Błaszczyk, na manifestację przyjechało ok. tysiąca osób, przedstawicieli 43 powiatów, w których siedziby mają likwidowane sądy rejonowe. Zabrali transparenty, gwizdki i syreny, z pomocą których głośno wyrażali niezadowolenie z planowanych reform. Zebranych popierali burmistrzowie, starostowie i radni, którzy też przyjechali do Warszawy. Wszyscy wyrażali obawę, że po likwidacji sądów nastąpi likwidacja prokuratur rejonowych, komend policji, urzędów skarbowych i innych instytucji powiatu. "Jesteśmy dumni, że jesteśmy z prowincji" - mówili.
"Nikt nie przeniesie budynków sądów z waszych miejscowości. Także sędziowie w nich zostaną" - przekonywał szef gabinetu politycznego MS Piotr Dardziński. Jak mówił, resort jest otwarty na konsultacje, które już trwają od dwóch miesięcy. Przyjął petycję podpisaną przez ponad 200 tys. mieszkańców powiatów oraz listy i wiersze, jakie recytowano w czasie zgromadzenia. Jeden z nich brzmiał: "Mądry Jarosławie, posłuchaj łaskawie, lud Cię prosi kornie: nie szkodź swej Platformie! Zlikwidujesz sądy, a nie będziesz mądry. A pan premier Pawlak w swojej łaskawości obetnie Ci głowę mieczem swej miłości (koalicyjnej)".
Wcześniej Gowin informował PAP, że żaden sąd nie zostanie zlikwidowany, nastąpi tylko przekształcenie ok. stu sądów rejonowych w wydziały zamiejscowe innych sądów. Jak podkreślił, po wprowadzeniu zmian żaden obywatel nie będzie musiał jeździć do innego sądu niż ten, do którego musiałby się udać dziś. W przekształconych sądach pozostaną wszystkie dotychczasowe wydziały i nie zostanie zlikwidowany żaden etat sędziowski.
"Jedyne, co zniknie, to kilkaset stanowisk prezesów sądów, którzy po wprowadzeniu zmian będą mogli w większym niż do tej pory stopniu wspomóc w pracy swoich kolegów. Odciążymy ich od urzędniczego balastu związanego z zarządzaniem sądem, aby mogli się w pełni skupić na tym, co jest ich głównym zadaniem, czyli orzekaniu" - tłumaczył.
Minister twierdzi, że głównym celem zmian jest równomierne obciążenie sędziów pracą, a w efekcie przyspieszenie postępowań sądowych. Według Gowina połączenie w jeden organizm dwóch sądów może w przyszłości przynieść "efekt synergii". Polegałby on na tym, że sąd z 10 sędziami razem z sądem z 15 sędziami mógłby lepiej poradzić sobie z orzekaniem na terenie obu tych sądów, a sędziowie - w razie potrzeby - jechaliby do tego z miast, w którym trzeba byłoby przyspieszyć rozpoznawanie spraw.
Jak dodał minister, w przyszłości, gdy któryś z sędziów z takiego sądu przechodziłby w stan spoczynku, etat sędziowski byłby przenoszony do któregoś z najbardziej obciążonych sądów z wielkich miast, gdzie zaległości są największe.
Według resortowych zamierzeń, łączone mają być sądy rejonowe, w których jest mniej niż 14 sędziów, co pozwoli zredukować liczbę stanowisk funkcyjnych - prezesów i szefów wydziałów w sądach. O tych planach krytycznie wypowiadają się organizacje sędziowskie i społeczności lokalne.