Myśleli, że był ich wrogiem, a on się ich tylko nie bał
27.02.2012 17:42 GOSC.PL
Nie miałem tego szczęścia rozmawiać z ks. Franciszkiem Blachnickim. Widywałem go tylko z daleka. Na przykład na oazowym dniu wspólnoty w Krościenku, gdzie zeszły się i zjechały grupy rekolekcyjne z okolicy. Niektórzy mieli daleko, ale ks. Franciszek prosił, żeby być do końca, bo Maryja zadba, żeby wszyscy na czas dotarli do swoich kwater. Tak po prostu. On wiedział, że Bóg rządzi światem. Dlatego nie bał się tych, którym się wydawało, że to oni rządzą. „Tylko lęk może człowieka zniewolić” – mówił. Od czasu, gdy czekając w więzieniu na śmierć, spotkał i przyjął Chrystusa, nie było na niego mocnych. Gdy potem Polska Ludowa sądziła go za spowodowanie spadku spożycia alkoholu wskutek zorganizowania krucjaty wstrzemięźliwości (oczywiście powód podano inny), on nie bronił się. Powiedział tylko: „Nie proszę o łagodny wymiar kary, bo z punktu widzenia sprawy, którą reprezentuję, im wyższa ona będzie, tym lepiej”. Co takiemu można zrobić?
A próbowali mu robić, oj próbowali. Może go i zabili w końcu, bo wiemy dziś, że w jego otoczeniu działali agenci służb specjalnych – ale nigdy go nie zniewolili.
Komuniści myśleli, że on walczył z ich systemem, a on po prostu był konsekwentnym chrześcijaninem.
Pamiętam, jak za późnego Gierka w naszej Oazie w parafii ksiądz czytał list okólny ks. Blachnickiego. To było przed kolejną komunistyczną farsą wyborczą. Było tam zdanie mniej więcej takie, że „oazowicz nie bierze udziału w wyborach, bo to udział w kłamstwie”. Takich rzeczy publicznie mało kto się odważył powiedzieć. Ale to nie było „podżeganie do obalenia Ludowego Państwa” – to była prawda, a ks. Blachnicki służył osobowej Prawdzie. Zawsze, a nie tylko wtedy, gdy to było bezpieczne.
On po prostu był do końca człowiekiem Jezusa i Jego Matki. Dzięki jego wierze wielu ludzi też spotkało Jezusa i już z Nim zostali. Jedno jest pewne: Polska nie byłaby dziś taka, gdyby nie zaufanie tego człowieka. Dzisiejsi ludzie w średnim wieku, to często oazowicze. Bez doświadczenia Oazy Chrystus dla wielu z nich pozostałby tylko ideą albo odległą i niedostępną istotą. Wybory życiowe tych ludzi byłyby inne, inne rodziny, inaczej wychowane dzieci. Dopiero w niebie się dowiemy, jak wiele mu zawdzięczamy. Ale już tu możemy być pewni, że ogromnie wiele.
Dziś, gdy mija okrągła rocznica jego śmierci, nie możemy jeszcze oficjalnie prosić ks. Blachnickiego o wstawiennictwo formułą „módl się za nami”. Ale my, oazowicze z tamtych lat, swoje wiemy. Księże Franciszku: Ty wiesz co.