Od pół wieku nikt nie chce finansować badań nad bezpłodnością. Wszyscy stawiają na produkcję człowieka. Nikt nie myśli o leczeniu, nikt nie myśli o godności dzieci.
27.02.2012 13:22 GOSC.PL
W Watykanie zakończył się XVIII zjazd członków Papieskiej Akademii Pro Vita. Kilka tysięcy ginekologów i genetyków z całego świata rozmawiało tam i wymieniało się opiniami i badaniami na temat „Diagnozy i terapii niepłodności”. Z członkami Akademii spotkał się Papież. I po raz pierwszy padły ostre słowa Benedykta XVI krytykujące i obnażające finansowe zaplecze sztucznej prokreacji. „Scjentyzm i logika zysku zdają się dziś dominować w dziedzinie bezpłodności i ludzkiej prokreacji, ograniczając też wiele innych obszarów badań” – mówił Papież. Jego wystąpienie poprzedził szokujący wykład ginekologów. Prof. Felice Petraglia z kliniki Santa Maria delle Cotte w Sienie wykazał, że w ciągu ostatnich dekad medycyna rozrodu nie zajmowała się w ogóle badaniami nad bezpłodnością, a skoncentrowała się na sztucznych formach reprodukcji. Mimo, że drogą in vitro urodziło się już 4 mln dzieci, obraz epidemiologiczny bezpłodności nie zmienił się od lat 60.tych!
Czy to nie powinno nam dać do myślenia? Czy nie powinno nas oburzać – medycyna przestaje w tym momencie służyć i pomagać człowiekowi. Staje się przemysłem: produkuje ludzkie istnienia za gigantyczne pieniądze (przy okazji polecam zobaczyć na you tube film produkcji BBC o in vitro – Brytyjczycy techniką IVF SA zachłyśnięci; nie widzą, że sprowadzają prokreację do produkcji; że ogołacają z intymności najpiękniejsze z ludzkich przeżyć…). Włoski ginekolog podkreślił, że od kiedy Robert Edwards, „ojciec” pierwszego dziecka z probówki, Louisy Brown, zapoczątkował nowy rozdział w dziedzinie ludzkiej reprodukcji, ”wszyscy dali sobie spokój i zaprzestali badań nad bezpłodnością (…) W Europie nikt nie chce ich finansować. Świat zachłysnął się technologią. (…). Uważam, że medycyna w takim momencie mija się z własnym powołaniem, nie leczy a produkuje”.
Już 20 proc. kobiet na świecie cierpi na bezpłodność, a 15 proc. par małżeńskich nie może mieć dzieci. A medycyna, zamiast ich leczyć, problem omija, idzie na łatwiznę. I tak milowymi krokami prowadzi ludzkość do zagłady. Bo jakie będą konsekwencje naszej zabawy w Pana Boga za kilkadziesiąt lat, nie wiemy. Louisa Brown ma zaledwie 30 lat. Do jakich mutacji genetycznych, zmian w chromosomach dojdzie – nie wiemy. Genetycy już przestrzegają przed katastrofą. Ale świat zagłusza ich wołanie, bo przemysł jest lukratywny, miliony czerpią gigantyczne zyski. Liczy się kasa. Cierpiący na bezpłodność rodzice dają się złapać w tę pułapkę, dają sobie wmówić, że ktoś tu dba o ich szczęście. Rozmawiałam na temat in vitro ostatnio z ks. prof. Franciszkiem Longchamp de Berier z komisji bioetycznej KEP. Zapytał: co ze zbawieniem tych, którzy za in vitro optują, tych, którzy je promują i do niego przystępują? To są sprawy szalenie poważne, bo chodzi tu o wieczność. Ale cóż, człowiek jest istotą, niestety, krótkowzroczną. Zachłyśnięty swoim geniuszem, zaspokaja się chwilowym szczęściem. Najgorsze w tym wszystkim, że dzieci poczęte w szkle ktoś ogołaca z prawa do poczęcia w godności, w cieple matczynego ciała, w akcie współżycia, w miłości. Jakim prawem?!
„Ludzka i chrześcijańska godność prokreacji nie polega na jakimś „produkcie”, ale na jej więzi z aktem małżeńskim - jest wyrazem miłości małżonków” – mówił Benedykt XVI. Warto posłuchać mądrości Następcy Chrystusa na ziemi.
Joanna Bątkiewicz-Brożek