W Koranie nie ma takiego nakazu, żeby apostatę karać śmiercią. W tym kontekście widoczna jest konfrontacja radykalnej i umiarkowanej interpretacji prawa muzułmańskiego. Potwierdza się również teza o konieczności aktualizacji interpretacji koranicznego przesłania – mówi dla serwisu gosc.pl ks. dr Adam Wąs SVD (KUL), islamolog.
24 lutego informowaliśmy o przypadku saudyjskiego dziennikarza Hamzy Kashgariego, któremu grozi śmierć za słowa napisane na Twiterze, adresowane do Mahometa i do Allaha: „Kocham rzeczy z tobą związane, nienawidzę rzeczy z tobą związanych i jest wiele rzeczy z tobą związanych, których nie rozumiem. Modlić się do ciebie nie będę” (zobacz tekst: Czy król nagrodzony przez Wałęsę się sprawdzi?).
Zdaniem ks. dr Adama Wąsa SVD, islamologa "przenikanie się komponentów religijnych, kulturowych, społecznych i politycznych w islamie przypomina procesy zachodzące w naczyniach połączonych. Zmiana w jednym z nich wpływa na przemiany w pozostałych. W Arabii Saudyjskiej, która uważa siebie za strażnika „prawdziwego islamu”, widać to najwyraźniej".
Islamolog podkreśla przy tym, że "wielkim uproszczeniem byłoby jednak sprowadzanie wszystkich muzułmanów do wspólnego mianownika i ocenianie całego świata islamskiego przez pryzmat saudyjski. Świat islamu nie stanowi monolitu. Do różnic religijnych i prawnych dochodzą etniczne, narodowe i kulturowe", dlatego "warto o tym pamiętać odnosząc się do sytuacji, jaka powstała po osobistym wpisie młodego saudyjskiego dziennikarza".
Poniżej komentarz ks. dr Adama Wąsa:
Dla zachodniego obserwatora, dla którego wolność słowa jest czymś oczywistym i naturalnym, tekst Hamzy Kashgariego jest nieszkodliwy – przykład osobistej refleksji przelanej na papier w formie krótkiego dialogu z Mahometem. Jednak według wielu muzułmanów autor posunął się za daleko. Obraził Proroka, który nosi znamiona świętości (choć islam nie dopuszcza kultu świętych). Wywołało to lawinową reakcję muzułmańskich środowisk konserwatywnych.
Przypadek Hamzy Kashgariego rzuca światło na kilka ważnych problemów.
1. Król Arabii Saudyjskiej znajduje się między dwoma ścierającymi się frontami. Z jednej strony ultrakonserwatywni politycy i ulemowie, którzy zrobią wszystko, aby nie osłabić wahabickiego islamu. Zresztą nie ma się czemu dziwić, gdyż to właśnie ideologię Al-Wahhaba ród Su’udów wykorzystał przy formowaniu Królestwa Arabii Saudyjskiej. Z drugiej strony znajdują się środowiska umiarkowane, próbujące odpowiedzieć na „wyzwania czasu” i rozpocząć reformy ułatwiające życie Saudyjczykom i niemuzułmańskim migrantom (np. wybory samorządowe, konferencja na temat dialogu międzyreligijnego, wystawa Roads of Arabia z uwzględnieniem Arabii przedislamskiej). Stopniowe otwieranie kraju wydaje się ultrakonserwatywnym kręgom zbyt radykalne.
2. Ogromny lęk przed wyłączeniem jakiejkolwiek strefy życia spod wpływów religijnych (tj. islamskich). Wynika to z dominującej roli prawa islamskiego (szariatu) i przyjęcia najbardziej rygorystycznych ze szkół prawnych (hanbalickiej). W praktyce oznacza to m.in., że Arabia Saudyjska jest jedynym krajem muzułmańskim, gdzie nie ma chrześcijańskich miejsc kultu. Obowiązuje też rygorystyczny zakaz noszenia nieislamskich symboli religijnych, wwożenia Pisma Świętego, a nawet odwiedzania części Mekki przez niemuzułmanów.
3. Wystąpienie Hamzy Kashgariego wpisuje się w ciąg przemian „arabskiej rewolucji”. Dziś jego głos, to być może jedyny (słyszalny), ale jutro może ich być zdecydowanie więcej. Tym należy tłumaczyć gwałtowność reakcji saudyjskich ulemów. Nawet jeśli – zgodnie z obowiązującym w Arabii Saudyjskiej prawem – Hamza Kashgari zostanie uznany za apostatę i (nie daj Boże!) stracony, ten kraj nie będzie już taki sam. Młody dziennikarz podtrzymuje nadzieję na kulturowe i polityczne otwarcie. Warto przy tym dodać, że w Koranie nie ma takiego nakazu, żeby apostatę karać śmiercią. W tym kontekście widoczna jest konfrontacja radykalnej i umiarkowanej interpretacji prawa muzułmańskiego. Potwierdza się również teza o konieczności aktualizacji interpretacji koranicznego przesłania (hermeneutyki Koranu).
4. Wielkim uproszczeniem byłoby jednak sprowadzanie wszystkich muzułmanów do wspólnego mianownika i ocenianie całego świata islamskiego przez pryzmat saudyjski. Świat islamu nie stanowi monolitu. Do różnic religijnych i prawnych dochodzą etniczne, narodowe i kulturowe. Większość tworzą muzułmanie konserwatywni i tradycjonaliści, ale coraz wyraźniejszy staje się głos zwolenników bardziej liberalnych form islamu. Bez wątpienia Hamza Kashgari przemówił (napisał) także w ich imieniu.
5. Rodzą się też pytania: czy obrona podstawowych wartości, jakimi są bez wątpienia prawa człowieka i wolność słowa, okaże się silniejsza niż kalkulacje polityczne i ekonomiczne? Czy i tym razem mocniejsze okażą się argumenty, że NATO potrzebuje sojusznika a świat – saudyjską ropę?
kab