W 2011 r. policja odnotowała nieznacznie mniej (o 2,4 proc.) przestępstw korupcyjnych, niż rok wcześniej. Ale nie ma powodów do zadowolenia, bo są kategorie, w których nastąpił wzrost - stwierdza "Rzeczpospolita".
Jak wylicza gazeta, było o ok. 25 proc. więcej przypadków wręczania łapówek, czyli tzw. łapownictwa czynnego oraz płatnej protekcji, czyli powoływania się na wpływy. Najbardziej zauważalny skok dotyczy korupcji wyborczej - w 2010 r. stwierdzono tylko 18 takich przypadków, w 2011 r. - aż 157.
Według policyjnych analiz korupcja rośnie tam, gdzie urzędnik spotyka się z obywatelem, np. na styku z prywatnym biznesem, a także przy egzaminach na prawo jazdy i w służbie zdrowia. "Pojawiają się też przypadki korupcji związane z uzyskiwaniem dotacji unijnych" - dodaje Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
Prof. Antoni Kamiński z PAN, b. szef polskiego oddziału Transparency International, mówi, że wciąż wiele decyzji zależy od uznania urzędników. "Taką okazję do nadużyć stwarza chociażby brak planów zagospodarowania przestrzennego w niektórych miastach" - ocenia.
Wciąż istnieje społeczne przyzwolenie na korupcję; wiele jest też spraw niezgłaszanych, a także brakuje rzetelnej analizy zjawiska - podkreśla prof. Kamiński. "Przykłady idą z góry. Głośna sprawa Drzewieckiego i Chlebowskiego, która zakończyła się niczym, a obaj politycy nie mają sobie nic do zarzucenia. Teraz mamy przykład konfliktu interesów dotyczący rzecznika rządu Pawła Grasia. Takie sprawy są częste i tolerowane" - mówi.