Tylko tym różnimy się od przodków, że bardziej dbamy o zadki.
22.02.2012 07:39 GOSC.PL
Wielki Post to czas, który – jak wynika z obserwacji – rozpoczyna się obchodami Tłustego Czwartku i kończy celebracją śledzika. Po „ostatkach” wszystko wraca do normy i właściwie nie bardzo wiadomo, czego to były ostatki. Nawet Popielec da się spokojnie przetrzymać, bo „trzy razy, w tym raz do syta” sprawia, że wilk syty i owca syta. Smaczna rybka, frytki, brokuły, sery, sosy – ale nie było schabowego! Aleśmy się napościli! „Post duchowy” całą gębą.
Trzeba jasno powiedzieć: to kpina, nie asceza. Nasze pokolenie zapomniało, co to post i po co post. Już nie wielki, ale jakikolwiek.
– Ach, nie mogę pościć, bo mam dietę! – tłumaczy jeden z drugim. – Źle się czuję, głowa boli – jęczy trzecia z czwartą, a piątemu z szóstą lekarz powiedział, że to niezdrowe tak w piątek wodę pić i chlebem zagryzać. Słyszałem nawet (od osoby duchownej!) że nie ma co pościć, bo dziś mamy wyjątkowo ciężkie życie i to ono jest naszym postem.
O tak, wyjątkowo ciężko mamy. Nasi przodkowie nie musieli pchać takich ciężkich wózków z Tesco, Auchana czy innej Biedronki. Stresów też tylu nie mieli, to i żołądki u nich mocniejsze były. Pościć nie umierać.
Moją uwagę przykuły słowa Jezusa: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych” (Łk 21,34). Wydawać by się mogło, że obżarstwo i pijaństwo obciążają żołądek, a nasz Pan mówi, że serce obciążają. Czy to nie dziwne? Człowiek nie je, a lżej mu na duszy.
Coś musi być w poście bardzo ważnego, skoro sam Jezus od postu zaczął. Skoro zaś Ewangelia o tym mówi, to przecież nie po to, żebyśmy tylko przyjęli to do wiadomości i podziwiali. Jezusa trzeba naśladować.
– Ale ja nie umiem pościć – słychać nieraz. No tak, bo post to też jest łaska. O nią trzeba Boga poprosić. I dobrze jest mieć intencję tego postu, bo przecież nie o to chodzi, żeby Bogu udowadniać, ile też my wytrzymamy. To On jest sprawcą „i chcenia, i działania” – również w tej sprawie. Moi znajomi pościli w intencji swojego synka, z którym mieli problemy wychowawcze, pewna kobieta obiecała Bogu, że będzie głodowała w każdy piątek w intencji swojego pijącego męża, nic też nie je każdego piątku znany mi ksiądz. No i w kwestii postu ma coś do powiedzenia mój przyjaciel Piotr Jaskiernia, z którym wywiad można przeczytać TUTAJ – do czego gorąco zachęcam.
Chrześcijanie świadomi kim są, od wieków ważne wydarzenia poprzedzali postem. Pościli, gdy o coś Boga usilnie prosili, pościli, gdy mieli podjąć ważne zadanie, no i z definicji pościli w Wielkim Poście. I jeśli na czymś dobrze wychodzili, to właśnie na tym. Nie hulanki budowały kulturę Zachodu, ale umiejętność mówienia sobie „nie”. Co takiego się zmieniło, że mielibyśmy robić inaczej? Od przodków różnimy się tylko tym, że bardziej dbamy o swoje zadki. Nie jesteśmy w niczym od nich lepsi, z jakiego więc tytułu mielibyśmy sobie bardziej folgować?
Post to wyzwanie rzucone rozlazłemu światu, a przede wszystkim rozlazłemu sobie. To policzek wymierzony brzuchowi, to cios w zadarty nos.
W tej sprawie nic się nie zmieniło i nie zmieni. Do końca świata będziemy musieli „stosować się do ducha”, żeby „nie spełnić pożądania ciała”.
Stary dowcip-zagadka: Co żołnierz je? Odpowiedź: Żołnierz je obrońcą ojczyzny.
Coś w tym jest, bo to, co (i ile) człowiek je, ma związek z tym, kim „je”.
Franciszek Kucharczak