W ubiegłym roku na emeryturę przeszło cztery razy mniej osób niż w 2008 r. Skorzystała na tym gospodarka i świadczeniobiorcy - ujawnia "Rzeczpospolita".
Po raz pierwszy liczba nowych emerytów spadła w 2010 r. Wówczas pracę zakończyło 92,3 tys. osób. To spora zmiana, biorąc pod uwagę, że rok wcześniej było to aż 331,4 tys. osób. Od dwóch lat liczba osób przechodzących na emeryturę jest stała. Z danych, do których dotarła gazeta, wynika, że w ubiegłym roku z pracą rozstało się 102,5 tysiąca seniorów.
Ostre zahamowanie liczby nowych emerytów to skutek wprowadzonej w 2009 r. ustawy o emeryturach pomostowych, która odebrała prawo do wcześniejszych świadczeń 800 tys. osób. Dzięki temu już w pierwszym roku od jej wprowadzenia budżet państwa na świadczeniach dla młodych emerytów zaoszczędził ok. 2 mld zł.
Na dłuższej pracy skorzystali także sami emeryci. Nasz system emerytalny skonstruowany jest w taki sposób, że im dłużej pracujemy, tym wyższe świadczenia otrzymamy. Np. podwyższenie wieku emerytalnego kobiet do 67 lat spowoduje, że ich średnia emerytura wzrośnie o 1,5 tys. zł.
"W parze z podniesieniem wieku emerytalnego powinny iść także zmiany w prawie pracy" - mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Twierdzi, że jednym z najlepszych rozwiązań byłoby zniesienie okresów ochronnych, które nie pozwalają zwolnić pracownika na cztery lata przed emeryturą. "Zniesienie okresów ochronnych w Finlandii spowodowało gwałtowny wzrost zatrudnienia osób po 55. roku życia" - mówi Wojciechowski.