Problemy życiowe, zarzuty dot. opieszałości i bezczynności administracji - o tym głównie piszą Polacy do kancelarii premiera. W zeszłym roku do departamentu skarg i wniosków KPRM wpływało średnio 1,6 tys. spraw miesięcznie. Pism jest coraz więcej.
Z informacji, którą PAP uzyskała w departamencie skarg i wniosków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wynika, że w 2010 r. wpłynęło tam łącznie 16 841 spraw, w 2011 r., było ich już 19 383. W rekordowym październiku 2011 r. było ponad 2 tysiące spraw.
Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis uważa, że są dwie przyczyny takiego zjawiska. "Pierwsza, to po prostu wzrost powodów do tego, żeby się skarżyć, druga - to większa wiara, że skarga przyniesie efekt" - powiedział PAP ekspert. Jego zdaniem nie ulega jednak wątpliwości, że jest to dla rządzących sygnał, że dzieje się coś złego.
Zauważalna tendencja wzrostowa jeśli chodzi o skargi odnosi się szczególnie do drugiej połowy zeszłego roku. O ile w tym okresie 2010 r. skarg i wniosków było od 1100 do ponad 1300, to w ostatnich 6 miesiącach 2011 r. było ich już średnio około 1800.
Około 80 proc. korespondencji dotyczących spraw indywidualnych stanowią skargi, wnioski, petycje i listy. Piszący przedstawiają swoje problemy, trudności i kłopoty w rozwiązywaniu ważnych - z ich punktu widzenia - spraw życiowych, zwracają się też o pomoc w ich załatwieniu, proszą o podjęcie interwencji bądź udzielenie porad prawnych.
W skargach na działalność administracji publicznej najczęściej pojawiały się zarzuty dotyczące nieterminowości załatwiania spraw, opieszałości bądź w ogóle bezczynności urzędników. Piszący nie tylko narzekają - w części spraw proszą np. o zmianę niekorzystnego stanowiska lub decyzji podjętej przez organy administracji rządowej.
Polacy piszą też do rządu ws. interwencji w toczące się postępowanie sądowe, nierzadko żądają też zmiany orzeczenia.
"Często jest tak, że ludzie, którzy przegrali we wszystkich instancjach w sądzie jakąś sprawę, nie godzą się z tym tak łatwo i szukają jakiegoś rozwiązania" - zaznaczył Flis.
Spora część zeszłorocznych listów to skargi na zbyt niskie emerytury i renty, a także świadczenia z pomocy społecznej. Nie brakuje też listów, w których obywatele piszą o trudnościach w znalezieniu pracy.
Czwarta pod względem liczby wpływających skarg i petycji grupa problemów dotyczyła mieszkań i budownictwa. Spośród ponad tysiąca tego typu spraw w 2011 r. najwięcej dotyczyło pomocy w przydziale lub zamianie mieszkań komunalnych. Było też wiele skarg na działalność organów nadzoru budowlanego i zarządców nieruchomości, kwestionowano też zasadność eksmisji.
Do kancelarii premiera wpływa też sporo listów w ramach zorganizowanych akcji. W ostatnich dwóch miesiącach zeszłego roku najwięcej, bo 1,8 tys. dotyczyło tajnych więzień CIA w Polsce. Piszący (nie tylko z Polski, ale też Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji) domagają się przeprowadzenia w tej sprawie rzetelnego i bezstronnego śledztwa zgodnie z międzynarodowymi standardami ochrony praw człowieka. Łącznie w 2011 r. wpłynęło ponad 3600 takich apeli.
W większości spraw departament skarg i wniosków sam udziela odpowiedzi (zajmuje merytoryczne stanowisko, informuje o stanie prawnym konkretnej sprawy, czy udziela wyjaśnień, o które zwracają się piszący). Część przekazuje do rozpatrzenia innym organom. Korespondencja anonimowa, agresywna czy zawierająca treści wulgarne pozostaje bez odpowiedzi.
Urzędnicy przeprowadzają też wiele rozmów telefonicznych z obywatelami, którzy często "na gorąco" komentują działania rządu, dzielą się swoimi przemyśleniami i opiniami o aktualnych wydarzeniach społecznych, gospodarczych i politycznych w kraju, a także zwracają się o poradę bądź informację.
Zdaniem Flisa każda rozsądna władza traktuje tego typu prośby, czy wyrazy niezadowolenia, jako sygnały ostrzegawcze, które mogą świadczyć o tym, że jakiś urzędnik źle wypełnia swoje obowiązki bądź uchwalono złe prawo.