Zatrzymaj sobie swój młotek!

Zbyt często „wiemy”, co myśli nasz bliźni, nim ten zdąży otworzyć usta.

Któż z nas nie bywał psychologiem? Domorosłym zazwyczaj, ale jednak. Domorosła psychologia funkcjonuje niemal na każdym kroku. Wystarczy spojrzeć na kojarzącą się z tym i owym twarz bliźniego, a już znamy stan jego duszy, zamiary, poglądy i – co nas najbardziej interesuje – jego stosunek do nas samych. Takich znachorów w psychologii pełno dokoła, w różnym stopniu profesjonalizacji. Wystarczy spojrzeć na kolegę czy koleżankę z pracy, żonę czy męża, sąsiada czy znaną kasjerkę w sklepie, o pani ze skarbówki nie wspominając – a szufladki porządkujące nam rzeczywistość otwierają się w głowie automatycznie i bez wchodzenia w głębszą rozmowę, wiemy, co mu (jej) w głowie siedzi i jaka będzie reakcja na nasze słowa, zamiary. W gazecie wystarczy spojrzeć na „główkę” autora i tytuł, a odpowiednie emocje i wiedza już podpowiadają nam, co chce powiedzieć w swoim tekście, bez potrzeby przeczytania go do końca (inna sprawa, że…to się często sprawdza). Generalnie nieufność czy też nadawanie własnej interpretacji „wyprzedzającej” słowa dominują w naszych wzajemnych kontaktach.

Doskonale, w prześmiewczej nieco historyjce opisał to zjawisko psycholog Paul Watzlawick w książce „Jak być nieszczęśliwym”:

„Pewien mężczyzna chce zawiesić obraz. Znalazł gwóźdź, ale nie ma młotka. Jego sąsiad ma młotek. Zatem nasz bohater decyduje się iść do niego i pożyczyć młotek. Jednak wtedy opadają go wątpliwości: «A co będzie, jeżeli sąsiad nie zechce mi pożyczyć narzędzia? Przecież już wczoraj pozdrowił mnie jakby od niechcenia. Może po prostu się spieszył. Ale może pośpiech był tylko pretekstem, a naprawdę ma mi za złe? Co takiego? Nic mu przecież nie zrobiłem; coś mu się chyba przywidziało. Jeżeli by ktoś chciał ode mnie pożyczyć narzędzie, zaraz bym mu je dał. A dlaczego on nie? Jak można odmówić człowiekowi takiej niewielkiej uprzejmości? Ludzie tacy jak on zatruwają człowiekowi życie. A on jeszcze sobie wyobraża, że jestem na niego zdany. Tylko dlatego, że on ma młotek. No teraz to naprawdę mam dość». I zaraz biegnie do drzwi naprzeciw, dzwoni, sąsiad otwiera, ale zanim zdąży powiedzieć «dzień dobry», nasz bohater krzyczy mu w twarz: «Zatrzymaj sobie swój młotek, ty chamie»”.

P.S.: A ponieważ kiedyś już cytowałem obficie różne fragmenty paru książek i pod jednym z tekstów „zerżniętych” z Henri de Lubaca ktoś napisał komentarz, że co to za sztuka cytować metodą „kopiuj – wklej”, uprzejmie donoszę, że tak jak wtedy prze-pi-sy-wa-łem słowo po słowie z książki, którą miałem na biurku, tak i teraz prze-pi-sa-łem powyższą historyjkę z książki Willi Lamberta „Sztuka komunikacji odkrywana z Ignacym Loyolą” (wyd. Jedność, Kielce 2009), który pewnie przepisał ją z przywołanej książki Watzlawicka. Przepisywanie całych książek było przecież pięknym zajęciem średniowiecznych mnichów, którzy w klasztornych skryptoriach połączonych z biblioteką przedłużali życie mądrości różnych pismaków. A ja fragmencik tylko… Prawda, że wszystko inaczej wygląda, jak się człowieka wysłucha do końca?
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina