Przed laicyzacją najlepiej chroni modlitwa kontemplacyjna, trzeba zacząć uczyć jej wiernych w parafiach i dzieci w rodzinach. To ostatni dzwonek, za pięć lat będzie już za późno – mówi w wywiadzie dla KAI ks. dr Andrzej Muszala, inicjator Pustelni w Beskidzie Małym.
Co Ksiądz radziłby tym, co odmawiają regularnie różaniec, czy Koronkę do Miłosierdzia Bożego? Dlaczego mają modlić się także w ciszy?
– Też odmawiam różaniec, codziennie, choćby jedną-dwie dziesiątki. Jeżeli modlitwa jest rozmową z Bogiem, trzeba Mu dać „szansę” i czas, a nie zagadać Go. Jeżeli ktoś się ogranicza do różańca i koronki, to tylko on mówi, nie pozwalając Bogu przejąć inicjatywy. Wówczas to człowiek prowadzi swoje życie duchowe, on jest na pierwszym miejscu, a nie Bóg. Tymczasem modlitwa w ciszy jest konieczna żeby Boga dopuścić do głosu, zawierzyć Mu bezgranicznie, oddać się w Jego ręce tak, aby to On mógł nas prowadzić, żeby to On był stroną aktywną. Modlitwa ustna nieraz jest ucieczką przed takim oddaniem się Bogu! Wielu ludzi nie jest świadomych, że tu tkwi pułapka. Z drugiej strony zamilknięcie jest niebezpieczne dla ludzkiego ego, gdyż Bóg może zrobić z nami, co chce. A On jest nieobliczalny! Może dlatego modlitwa w ciszy jest tak mało popularna?
Modlitwy ustne są bardzo dobre i cenne, osobiście jednak wolę odmówić jeden dziesiątek różańca w skupieniu z Maryją, niż całą część bezmyślnie, bez uwagi. Dlatego nie odmawiam wszystkich części. Uważam, że modlitwy słowne nie mogą zastąpić modlitwy w ciszy; ta druga jest najważniejsza, jest istotą wszelkich modlitw! Najstarszą modlitwą świata. Tak modlił się Mojżesz, Eliasz, Jan Chrzciciel, Jezus Chrystus. Jak możemy twierdzić, że tego nie potrzebujemy?
To jak modlą się Polacy?
– Najczęściej odmawiają jakieś teksty lub formuły, choćby po cichu. Wydaje mi się, że jest to umotywowane historycznie i politycznie. Ale „na początku tak nie było”. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Polsce byli pustelnicy: Brunon z Kwerfurtu, Andrzej Świerad, Benedykt z Tropia, Izaak, Mateusz, Krystyn, później Jan z Dukli. Cała gama ludzi, żyjących życiem kontemplacyjnym. W ostatnich dwóch-trzech wiekach nie odnotowujemy już świętych tego typu. Zwykle są to albo założyciele zakonów, albo pasterze Kościoła. Owszem, mamy Rafała Kalinowskiego, karmelitę, lecz heroizm jego wiary związany był głównie z charyzmatem spowiadania. Nie mamy „rasowych kontemplatyków”. Dlaczego? W zaborze pruskim i rosyjskim zlikwidowano wszystkie kartuzje, pustelnie, opactwa benedyktyńskie i cysterskie (głównie w Świętokrzyskim). Ostały się tylko szczątki w Galicji: Tyniec, kameduli na krakowskich Bielanach, cystersi, ale i oni po II wojnie byli zmuszeni przekwalifikować się na prowadzenie parafii (np. w Nowej Hucie, gdzie nie wolno było budować nowych kościołów) i tak już zostało. A powrót do korzeni nie jest łatwy, jeśli coś trwa dwa-trzy pokolenia. To smutne, ale od dwóch wieków nie mamy tradycji życia kontemplacyjnego i monastycznego. Dlatego z pokorą powinniśmy się uczyć od Koścołów w krajach, które tego nie zagubiły.
Alina Petrowa-Wasilewicz