Kobiety, które dziś mają 38 lat lub mniej oraz mężczyźni 58-letni i młodsi będą pracować do 67. roku życia, jeżeli w życie wejdą proponowane przez rząd zmiany w systemie emerytalnym - wynika z informacji opublikowanej na stronie internetowej kancelarii premiera.
Premier Donald Tusk zapowiedział w piątek w sejmowym expose stopniowe zrównywanie i podwyższanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn od 2013 roku, docelowo do 67. roku życia. Przekonywał, że zmiany w systemie emerytalnym są konieczne, jeśli - mówił - "myślimy na serio o tym, by polskie finanse publiczne były rzeczywiście bezpieczne".
W informacji opublikowanej na stronie internetowej kancelarii premiera napisano, że dłuższy okres oznacza wyższe emerytury, zwłaszcza dla kobiet. Wskazano, że dziś 38-letnia kobieta, która przejdzie na emeryturę w nowym systemie w 2040 roku w wieku 67 lat, będzie miała blisko dwukrotnie wyższą emeryturę, niż gdyby przeszła na emeryturę w wieku 60 lat (w 2033 r. - PAP). Z kolei dla kobiety w wieku 50 lat, która w wyniku stopniowych zmian przejdzie na emeryturę w wieku 63 lat (w 2024 r. - PAP), emerytura będzie wyższa o 15-20 procent.
"Stopniowe wprowadzenie nowego wieku emerytalnego pozwoli na aktywną politykę państwa, wspierającą zatrudnienie osób starszych. Konkretne programy opracuje Ministerstwo Pracy już w 2012 roku, żeby mogły one być uchwalone razem ze zmianą systemu" - informuje KPRM.
Kancelaria zamieściła na swojej stronie internetowej tabelę, która pokazuje daty przejścia na emeryturę po wprowadzeniu zmian, dla osób urodzonych w różnych latach. Wynika z niej, że do 67. roku życia będą musiały pracować kobiety, które dziś mają 38 lat lub mniej oraz mężczyźni 58-letni i młodsi.
Np. 50-letni mężczyzna (ur. w listopadzie 1961 r.) bez zmiany systemu przeszedłby na emeryturę w listopadzie 2026 r., ale po zmianach przejdzie na emeryturę w listopadzie 2028 r. Z kolei kobieta w tym samym wieku, bez zmian w systemie przeszłaby na emeryturę w listopadzie 2021 r. (w wieku 60 lat), ale po zmianach będzie musiała pracować do 63. roku życia i przejdzie na emeryturę w 2024 r.
Dzisiejsi 40-latkowie (urodzeni w listopadzie 1971 r.), gdyby obecny system był utrzymany, pracowaliby do listopada 2031 r. (kobiety) i listopada 2038 r. (mężczyźni). Jeżeli zmiany wejdą w życie, kobieta 40-letnia będzie pracować do osiągnięcia wieku 66 lat i czterech miesięcy i przejdzie na emeryturę w marcu 2038 r. Z kolei mężczyzna pracować będzie o pół roku dłużej, do listopada 2038 r.
Natomiast obecni 25-latkowie będą pracować do 67. roku życia bez względu na płeć i przejdą na emeryturę w 2053 roku.
"Jeśli myślimy - a musimy myśleć w perspektywie nie najbliższego budżetu i nie tej kadencji, ale i w kategoriach bezpieczeństwa emerytalnego dzisiaj ludzi młodych, ale i takiej stabilności finansowej, która nam umożliwi stabilne wypłacanie emerytur dzisiaj i w niedalekiej perspektywie" - powiedział w piątek premier.
"Aby to uzyskać, konieczne jest przedłużenie czasu pracy, by podwyższyć próg przechodzenia na emeryturę" - tłumaczył szef rządu. "Nie utrzymamy tego systemu emerytalnego, nie utrzymamy Polski na powierzchni wody, jeśli nie zdecydujemy się na ten twardy krok" - dodał. Zapowiedział, że od 2013 roku stopniowo zrównywany i podwyższany będzie wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, do 67. roku życia.
"Co cztery miesiące wiek emerytalny przesuwać będziemy o kolejny miesiąc, co oznacza, że z każdym rokiem pracować będziemy dłużej o trzy miesiące, co będzie oznaczało, że ten poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągniemy w roku 2020, a dla kobiet w roku 2040" - powiedział premier.
Według szefa rządu, dzięki tym zmianom państwo przestanie nadmiernie się zadłużać. "To umożliwi wypłacanie emerytur wszystkim i dzisiaj, i w przyszłości" - podkreślił. "Jeśli chodzi o rok 2020, to w tej perspektywie, dzięki wprowadzeniu tej zmiany, ten dług w relacji do PKB spadnie do 44 proc., w roku 2030 do 40 proc., a do roku 2040 do 35 proc. PKB" - mówił. Jak zaznaczył, jest to postępowanie, które może Polsce zagwarantować trwałe bezpieczeństwo finansów publicznych.
Była wiceminister pracy i polityki społecznej Agnieszka Chłoń-Domińczak uważa, że dobrze się stało, iż premier zaproponował zmiany w systemie emerytalnym, choć - według niej - tempo podwyższania wieku emerytalnego mogłoby być szybsze. W jej przekonaniu lepiej by było, gdyby rząd zdecydował się, by wydłużać wiek emerytalny o jeden miesiąc co każde dwa miesiące, a nie co kwartał. "Czyli co roku pracowalibyśmy o pół roku dłużej" - dodała.
Chłoń-Domińczak przekonuje, że dzięki wydłużeniu wieku emerytalnego przyszłe emerytury powinny być wyższe. Podkreśliła jednak, że trudno jej powiedzieć, o ile świadczenia będą wyższe, ponieważ wymagałoby to wyliczeń. Jej zdaniem obliczenia premiera Tuska wydają się poprawne.