Niemcy zdelegalizują NPD?

Rządząca w Niemczech chadecka CDU jednogłośnie opowiedziała się we wtorek na zjeździe w Lipsku za ponownym zbadaniem możliwości delegalizacji skrajnie prawicowej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD). Tego samego żąda niemiecka opozycja.

Uchwała CDU, zgłoszona m.in. przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel, jest reakcją na wykrycie w zeszłym tygodniu neonazistowskiej komórki terrorystycznej, która między 2000 i 2007 rokiem zamordowała dziewięciu imigrantów i niemiecką policjantkę. Merkel powiedziała w poniedziałek, że skrajnie prawicowy terroryzm to hańba dla Niemiec.

Chadecy zażądali od władz wyjaśnienia przestępstw grupy o nazwie "Narodowosocjalistyczne Podziemie", schwytania wspólników i rozbicia struktur terrorystycznych, które mogą jeszcze istnieć. Według CDU należy też zbadać, czy "ze śledztwa wynikają konsekwencje, przemawiające za zakazem działalności NPD".

"Nie dopuścimy do tego, aby pozytywny wizerunek Niemiec ucierpiał z powodu kilku tego rodzaju przestępców" - powiedział szef frakcji CDU Volker Kauder.

Także niemiecka opozycja domaga się podjęcia próby zakazu działalności neofaszystowskiego ugrupowania. Socjaldemokratyczny polityk Thomas Oppermann powiedział we wtorek, że popełnione przez gang neonazistów zabójstwa należą do "najcięższych i najbardziej odrażających zbrodni, jakie miały miejsce w Niemczech w ostatnich 60 latach". "Wstydzę się za to, że nasze państwo nie było w stanie zapewnić ofiarom ochrony przed ekstremistami" - powiedział.

Zdaniem polityka SPD, który jest także szefem parlamentarnej komisji kontroli nad służbami specjalnymi, niemiecki rząd powinien zorganizować uroczystość żałobną za ofiary neonazistowskich mordów, a przede wszystkim dokładnie wyjaśnić przestępstwa gangu z Zwickau oraz schwytać i surowo ukarać wszystkich wspólników. "Są wskazówki, że gang miał wspólników" - powiedział Oppermann.

Dodał, że w Niemczech należy skończyć z bagatelizowaniem prawicowego ekstremizmu. Zaapelował również do mieszkańców RFN o odwagę cywilną w walce z ekstremistyczną ideologią i ksenofobią.

Nadal nie milkną zarzuty pod adresem niemieckiego kontrwywiadu, który przez kilkanaście lat nie zdołał zlikwidować brunatnej grupy terrorystycznej, chociaż członkowie gangu już pod koniec lat 90. byli pod obserwacją policji, a Urząd Ochrony Konstytucji od dawna werbuje agentów w organizacjach skrajnej prawicy w Niemczech.

"Urząd Ochrony Konstytucji całkowicie zawiódł - powiedziała we wtorek przewodnicząca Zielonych Renate Kuenast - Kontrwywiad jest ślepy na prawe oko".

Obecność informatorów kontrwywiadu w szeregach NPD przeszkodziła w 2003 r. w delegalizacji tego ugrupowania. Sąd konstytucyjny zablokował wniosek o zakaz działalności partii, gdy okazało się, że część materiału dowodowego przeciwko NPD pochodziła od agentów Urzędu Ochrony Konstytucji. Rola tych informatorów budzi wątpliwości również w aktualnej sprawie "Narodowosocjalistycznego Podziemia".

Według dziennika "Bild" aresztowana członkini gangu Beate Zschaepe utrzymywała kontakty z agentem kontrwywiadu. Z kolei gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" podała, że informator Urzędu Ochrony Konstytucji z Hesji był na jednym z miejsc zbrodni w chwili, gdy neonaziści zabili 21-letniego Turka, prowadzącego kawiarenkę internetową w Kassel. Do zabójstwa doszło w kwietniu 2006 r. W trakcie śledztwa w sprawie zabójstwa informator kontrwywiadu twierdził jednak, że opuścił kawiarnię chwilę przed tym, jak padły strzały.

Wielu polityków ostro krytykuje metody kontrwywiadu. Broni ich jednak niemiecki minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich. "Chodzi o to, by państwo miało informacje o strukturach w NPD. W większości przypadków to funkcjonuje" - powiedział we wtorek w telewizji ZDF. Sceptycznie ocenił on również możliwości zakazu NPD, bo wymagałoby to wycofania informatorów z szeregów ugrupowania. "Wiązałoby się to z ryzykiem, że przez wiele lat nie mielibyśmy wglądu w wewnętrzną działalność tej partii" - powiedział.

Do niedawna niemiecka policja nie miała pojęcia o istnieniu neonazistowskiej grupy terrorystycznej, złożonej z dwóch mężczyzn i kobiety. Dopiero w zeszłym tygodniu członkini grupy Beate Zschaepe sama zgłosiła się na policję. Wcześniej jej wspólnicy, Uwe Boehnhardt i Uwe Mundlos, popełnili samobójstwo, bojąc się schwytania po napadzie na bank w Eisenach. W tym samym dniu w domu w Zwickau, gdzie mieszkała trójka przestępców, wybuchła bomba.

W ruinach policja znalazła broń, a także gotowe do wysłania płyty DVD z 15-minutowym filmem "Narodowosocjalistycznego Podziemia" (NSU). W nagraniu członkowie gangu oznajmili, że stanowią "narodową sieć towarzyszy, którym przyświeca zasada: czyny zamiast słów" i przyznali się do serii zamachów na imigrantów.

« 1 »