Zmiany w prawie nie zapobiegną listopadowym zadymom, jeśli obie strony, myśląc o innych, nie odrzucą stereotypu wroga.
13.11.2011 15:06 GOSC.PL
Przeciwnicy Marszu Niepodległości skupieni wokół tzw. Kolorowej Niepodległej, od wielu tygodni budowali legendę nieomal faszystowskiego puczu, który miał 11 listopada nastąpić w Warszawie wraz z przejściem ludzi, którzy identyfikują się z myślą narodową i podkreślają jej wartość w swym życiu. Słowo faszyzm, bezkarnie powielane w wielu mediach, a zwłaszcza w „Gazecie Wyborczej”, zatruwało kłamstwem przestrzeń medialną tworząc atmosferę w której trudno było cokolwiek wyjaśnić, czy wytłumaczyć. Nie opisywało żadnego zjawiska tylko etykietowało uczestników Marszu jako wrogów dla których nie może być litości, ani mowy o poszanowaniu ich prawa do czegokolwiek, a zwłaszcza spokojnego demonstrowania ulicami Warszawy. Wiadomo, faszystom nie przysługują żadne prawa, trzeba ich tłuc, najlepiej korzystając z internacjonalistycznej pomocy. Wtedy akcja jest nie tylko skuteczniejsza, ale i słuszność ideologiczna tego boju bardziej oczywista.
W świat poszła więc opowieść o dzielnej Kazimierze Szczuce i zastępie nieprzejednanych bojowników znad Wisły, którzy wraz z dziarskimi kumplami znad Szprewy, zatrzymali w Warszawie faszyzm. Wróg tym razem był nie tylko wredny, wiadomo faszysta, ale i podstępny. Próbował swą wrażą naturę ukryć pod mundurem legionisty, czy bonapartysty. Ale czujny antyfaszysta nie da się zwieść pozorom: Napoleon – wiadomo faszysta, więc szwoleżera w mordę bij. Lewica nie może żyć bez wroga, a ponieważ jest bezradna wobec najważniejszych problemów współczesnej epoki, skupia się na wydobywanych z lamusa historii gadżetach, które pomagają jej etykietować jako faszyzm wszystkie zjawiska, których natury nie rozumie. Rolą uczciwych mediów powinno być demaskowanie tego kłamstwa, a nie powielanie kalumnii o marszu faszystów.
Zabrakło także obrazu tysięcy ludzi, którzy 11 listopada spokojnie szli przez Warszawę w Marszu Niepodległości. Refleksja jednak jest potrzebna także po prawej stronie. Niebezpieczny alians ze środowiskami kibolskimi, które wielokrotnie pokazały, że ideologiczny sztafaż jest im obojętny, gdy chodzi o organizowanie zadymy i atak na policję, doprowadził do tego, że do marszu przyłączyli się zwykli bandyci nad którymi nikt nie był w stanie zapanować. Można zgłaszać pretensje wobec tych, którzy pozwolili na organizację kontrdemonstracji w pobliżu Marszu oraz wobec policji, że nie działała skutecznie. Nie zmienia to jednak faktu, że tolerancja dla kibolskich wyczynów po prawej stronie idzie zbyt daleko, podobnie jako wobec „łysych”, krzyczących pod adresem swych przeciwników „pedały”
Trudno także zaprzeczyć, że młodzi narodowcy miewają problemy z używaniem nazistowskich symboli oraz bywają podatni na rasistowskie hasła muzycznej subkultury wychwalającej przewagę białej rasy. To zadanie nie do końca odrobione przez prawicę i dlatego, zwłaszcza 11 listopada trzeba zrobić wszystko, aby korzystając z naturalnego prawa do manifestacji i demonstracji własnych poglądów, nie atakować i obrażać innych.
Andrzej Grajewski