Głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię. Ef 2, 22
Gdyby objawił się jedynie Abrahamowi, dając mu nieprawdopodobne obietnice, to już - parafrazując modlitwę Dayenu - by nam wystarczyło.
Gdyby rozmawiał na spowitej dymem, drżącej górze z Mojżeszem twarzą w twarz „jak się rozmawia z przyjacielem”, to już by nam wystarczyło.
Gdyby Jego święta obecność zamieszkała pośród pustyni w Namiocie Spotkania dzieląc ze swym ludem los tułacza, to już by nam wystarczyło.
Gdyby Szekina zadomowiła się w jerozolimskiej Świątyni, której strefą absolutnego sacrum było Kodesz ha-Kadoszin, to już by nam wystarczyło.
A jednak poszedł dalej. „Wasze ciało jest świątynią” – zawołanie Pawła było rewolucją na miarę duchowego przewrotu kopernikańskiego.
Jestem miejscem przebywania Chwały Bożej. To zdumiewające, jak wysoko zostałem wyniesiony.