Melchizedek, król Szalemu, wyniósł chleb i wino; a ponieważ był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrama Rdz 14, 18-20
Do południa procesja ulicami miasta, a wieczorem pełne ognia uwielbienie. Tak wygląda coraz częściej „rozkład jazdy” katolika nad Wisłą. Na mapie Polski pojawia się coraz więcej miejsc, gdzie w Boże Ciało do późnych godzin nocnych słychać ze sceny pieśni chwały. Podczas liturgii pada tego dnia tajemnicze imię: Melchizedek (dosłownie „Malki Cedek”, co w hebrajskim znaczy: „mój król jest sprawiedliwością”).
Biblia wspomina o nim jedynie w trzech wersetach. Jest królem-kapłanem Szalemu, czyli miasta, które istniało w miejscu, w którym później Dawid założył Jeruszalaim. Wychodząc do zwycięskiego Abrama niósł w ofierze chleb i wino – czytelne symbole dzisiejszej uroczystości. Autor Listu do Hebrajczyków wyjaśnia, że Mesjasz, który według ciała pochodził z pokolenia Judy, sprawuje kapłaństwo „na wieki na wzór Melchizedeka”, a zatem nie przynależąc, podobnie jak król Szalemu do klasy kapłańskiej, przewyższa kapłaństwo izraelskie.