Chrzest Pański jest uwieczniony na wielu ikonach i mozaikach. A nazwa „chrześcijanin” wiąże się z rangą, jaka została nadana sakramentowi chrztu w związku z naszą nową duchową identyfikacją otrzymywaną w Kościele: to są ci, których życie zostało zanurzone w zwycięstwie ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Zbawiciela. Tymczasem według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego coraz większa liczba Polaków odwraca się od Kościoła. Systematycznie spada liczba osób przystępujących do sakramentów świętych, wzrosła też liczba aktów apostazji. Polscy rodzice coraz częściej uważają, że dziecko samo powinno podjąć decyzję, czy chce wstąpić do wspólnoty Kościoła. W 2020 roku sakramentu chrztu udzielono 312,1 tys. dzieci, co stanowi 16,3 proc. mniej niż rok wcześniej. Ta spadkowa tendencja niestety się utrzymuje.
Pamiętam doświadczenie pewnego muzyka współpracującego ze zwolennikami satanizmu przy organizacji techno party w Europie. Od nich dowiedział się, że rewolucja dokonująca się za pośrednictwem popkultury zmierza ku „przerwaniu łańcucha wiary”. Wymiernym przejawem tego ma być doprowadzenie do wyłonienia się nowego pokolenia w Europie bez chrztu świętego. Człowiek ochrzczony, nawet nieświadomy czy ignorant w sprawach wiary, jest chroniony przed złem przez łaskę sakramentu i niezatarte znamię przynależności do Chrystusa wyryte w najgłębszej warstwie jego istnienia. We Włoszech spotkałem się z szeroko zakrojoną akcją polegającą na „odchrzczeniu się”. Podobny cel stawiali przed sobą entuzjaści rewolucji seksualnej: raz na zawsze usunąć z człowieka „obraz i podobieństwo” Boga. Jak mówi włoski polityk Marcello Pera, żyjemy w „epoce zarozumiałości”.
Nasze polskie doświadczenie w tym względzie jest nader wymowne. Prymas Stefan Wyszyński, który prowadził naród przez morze komunistycznego ateizmu, totalitaryzmu i systemu stojącego w sprzeczności z nauką Ewangelii Chrystusowej, nie tracił czasu na polityczną walkę czy jałową polemikę filozoficzną, ale wzmacniał człowieka od wewnątrz, potęgując w nim świadomość chrztu. Miała temu służyć tzw. wielka nowenna, prowadząca katolików żyjących nad Wisłą i Odrą do odnowy tożsamości chrzcielnej. Wzmacnianie katolików od środka polegało na budzeniu w nich chrzcielnego potencjału duchowego oraz ugruntowaniu identyfikacji z Matką Kościołem. Programem życia stawały się wierność Krzyżowi, wierność Ewangelii, będąca „sprawdzianem życia w prawdzie”, oraz wierność Kościołowi i jego pasterzom. „Choć ma swoich wieków dwadzieścia – tłumaczył Prymas Tysiąclecia – nie zestarzał się, skleroza go nie dotknęła, ma nadal przedziwnie potężne siły życiowe. Boża Krew krąży w organizmie nadprzyrodzonej Miłości, jaką jest Kościół”.
Prorok zapowiada, że niebawem się ona skończy. I w tym kluczu trzeba czytać wszystkie cztery jego części. W pierwszej – tej o darmowej wodzie – prorok zachęca, by wygnańcy odważyli się wrócić do ziemi przodków. Mówi do nich: nie traćcie sił i środków na to, co i tak nie zaspokoi waszych pragnień; wróćcie do Jerozolimy, to dopiero nasyci wasz głód. W drugiej – która zawiera zapowiedź o tym, że Izrael będzie wodzem i rozkazodawcą dla innych narodów – mowa jest o tym, że Boże plany spełnią się nie tak jak wtedy, gdy Izraelici wychodzili z Egiptu, kiedy Bóg sam walczył po ich stronie. Teraz zrealizuje je naród, który pobije Babilończyków i w ten sposób wyswobodzi Izraela. Potem także inne narody będą szukały u Izraela światła. W trzeciej – zawierającej słowa: „szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć” – znajdujemy mocne wezwanie do nawrócenia. Część czwarta jest przypomnieniem, że Boże plany zawsze się spełniają, chociaż niekoniecznie zgodnie z oczekiwaniami człowieka.
Wczytując się w słowa Izajasza, łatwo zobaczyć nieciekawy obraz religijności Izraela. Oczekuje on od Boga spełnienia obietnic, ale w zasadzie nie jest na nie otwarty. Nie chce porzucać dotychczasowego sposobu życia. Ani wrócić do Jerozolimy, ani „porzucać swoich knowań”. I dziś dość często spotkać można podobną postawę: Ty, Boże, daj nam to, czego oczekujemy, ale nie spodziewaj się naszej przemiany. Proroctwo zawiera też ważną prawdę o Bogu. On jest w zmiennym świecie stały. Jest nie tylko tym, który od człowieka ciągle oczekuje tego samego – szczerej pobożności i prawości w działaniu (przykazanie miłości Boga i bliźniego), ale też tym, którego obietnice niezawodnie się spełniają. Choć niekoniecznie tak, jak człowiek się spodziewa. Przede wszystkim jednak to czytanie jest wielkim przesłaniem nadziei: wśród największych nawet ciemności trzymajcie się Bożych obietnic. On nie rzuca słów na wiatr. Ciemności kiedyś się skończą. I nastanie radość.
1. Wiara zwycięża świat, ponieważ ma źródło w Bogu. W pismach św. Jana termin „świat” ma charakter ambiwalentny. Z jednej strony pochodzi od Stwórcy i dlatego jest dobry, ale z drugiej strony świat oznacza opór przeciwko Bogu, wręcz wrogość przeciwko Niemu. W świecie współczesnej kultury, nauki, polityki, obyczajów sporo jest mrocznych sił walczących z Bogiem. Wielu katolików ma wrażenie, że tak rozumiany świat zwycięża dziś wiarę, która – przynajmniej w naszej części świata – od dziesięcioleci jest w defensywie, spychana do sfery ściśle prywatnej. Wydaje się, że Kościół wycofuje się ze swojej prorockiej roli wobec świata i często głosi swoją wiarę tak, aby uniknąć konfliktu ze światem. To jednak iluzja. Nie da się żyć wiarą bez konfliktu ze światem. Próby kompromisu kończą się zwycięstwem świata. Oczywiście chrześcijanom nie chodzi tylko o to, aby przeciwstawiać się złu. Chodzi zawsze o zbawienie świata, o to, aby pokonać nienawiść miłością, a kłamstwo prawdą, nawet za cenę męczeństwa. Nie wolno się lękać; należymy do drużyny zwycięskiej, jeśli tylko uznajemy w Chrystusie Mesjasza i nie próbujemy poprawiać Ewangelii tak, aby była bardziej strawna dla świata. Jeśli kochamy Boga i wypełniamy Jego przykazania, które nie są ponad ludzkie siły, zwyciężamy.
2. „Jezus Chrystus jest tym, który przyszedł przez wodę i krew, i ducha, nie tylko w wodzie, lecz w wodzie i we krwi”. To trudne zdanie. Woda i krew wypłynęły z boku Jezusa po śmierci na krzyżu. To także symbol chrztu i Eucharystii. Woda to również nawiązanie do chrztu w Jordanie, krew przypomina ukrzyżowanie Jezusa. Jan podkreśla, że Jezus przeszedł przez wodę i krew, a nie tylko wodę. Jest w tym zdaniu polemika z jednym nurtów gnozy, groźnej herezji szerzącej się pod koniec I wieku. Gnostycy twierdzili, że Jezus był zwykłym człowiekiem, na którego w czasie chrztu zstąpił Duch Święty, jednak przed ukrzyżowaniem Go opuścił. I dlatego, ich zdaniem, śmierć Jezusa oraz Jego ziemskie życie, ciało i krew nie mają większego znaczenia. Liczy się tylko woda, a ta u gnostyków jest symbolem poznania, wiedzy, którą przyniósł Jezus. Brzmi to dość skomplikowanie, ale ewangeliście chodzi tu o to, że nie wolno odcinać chrześcijaństwa od cielesności życia Jezusa, od Jego cierpienia i śmierci. Woda i krew, i duch – wszystkie te trzy „elementy” tworzą jedno misterium Chrystusa oraz rzeczywistość Kościoła, w którym ważne są sakramenty (woda – chrzest, krew – Eucharystia) i działający w nich Duch.
3. W chwili chrztu w Jordanie Bóg dał świadectwo o swoim Synu. Potwierdził Boskie pochodzenie Jezusa i Jego misję. Cuda Jezusa aż po największy cud – zmartwychwstanie – są potwierdzeniem ze strony Boga, że Chrystus jest Mesjaszem. Nasza wiara nie jest wymysłem ludzkim, opiera się na świadectwie Najwyższego. Warto Mu zaufać i utożsamić się z drużyną Jezusa. Do tego zobowiązuje nas chrzest.