Internauci radośnie poszaleli. Przekrzykują się, kto uratował załogę Boeinga 767. Czy kapitan Wrona (na Facebooku ma już dziesiątki tysięcy fanów), czy też... Jan Paweł II.
02.11.2011 20:24 GOSC.PL
Dość zabawne te dyskusje. Jedni wychwalają kapitana Wronę, stwierdzając dość słusznie, że trzeba latać jak orzeł, a lądować jak Wrona właśnie. Inni mają już nieco dość tej wronomanii. I dodają, że przecież i reszta załogi robiła wszystko co w ich mocy, żeby uratować pasażerów (i samych siebie). Do tych ostatnich, mocno przytomnie i skromnie, zalicza się zapewne i pilot - bohater, który na konferencji prasowej mówił po prostu o dobrze wykonanych obowiązkach i precyzyjnie wypełnionych procedurach.
Ale od kiedy okazało się, że redemptorysta będący na pokładzie samolotu, wiózł relikwie Jana Pawła II, to dopiero się zaczęło... Bo oto jedni modlitewnie i wylewnie dziękują Janowi Pawłowi i wszystkim świętym, drudzy natomiast obśmiewają pierwszych i pukają się w wirtualne czoło.
Jak było naprawdę? Kto uratował 231 pasażerów wczoraj, w Uroczystość Wszystkich Świętych Pańskich? A tego, dowiemy się dopiero po tamtej stronie. Ale ja, gdybym akurat miała w najbliższym czasie latać samolotem, najchętniej poleciałabym z kapitanem Wroną. Do tego, z pewnością modliłabym się do Jana Pawła II. Fides et ratio, również pod chmurami, na szczęście się nie wykluczają.
Agata Puścikowska