Kolejnym pomysłem rządu na walkę z kryzysem zadłużenia jest przyciągnięcie większej liczby turystów z Chin - poinformował grecki sekretarz stanu ds. turystyki Jeorjos Nikitiades w wywiadzie opublikowanym w piątek przez dziennik "Global Times".
"Liczba turystów z Chin dynamicznie rośnie z roku na rok, ponieważ ludzie (w tym kraju - PAP) stają się coraz bogatsi z dnia na dzień" - powiedział Nikitiades.
Zmagająca się z kryzysem zadłużenia Grecja stoi na krawędzi bankructwa. Radykalny program oszczędnościowy rządu spowodował w kraju niekończące się strajki - napisała gazeta. Sektor turystyczny, który według Nikitiadesa odpowiada za 18 proc. PKB, może być solidnym fundamentem odbudowy greckiej gospodarki.
"Zostało dowiedzione, że grecka turystyka wcale nie ucierpiała z powodu kryzysu finansowego - powiedział sekretarz stanu. - W rzeczywistości ten rok przyniesie Grecji największą liczbę turystów, gdyż odwiedzi ją 6,5 miliona ludzi".
Eksperci przewidują, że w 2011 roku za granicę wyjedzie 66 milionów chińskich turystów. Spośród milionów Chińczyków, odwiedzających inne kraje, w 2009 roku Grecję wybrało tylko 7 tys., a w 2010 - 13 tys.
"Moim celem na ten rok jest podnieść tę liczbę do 24-25 tysięcy" - powiedział Nikitiades.
Dodał jednak, że obecne prognozy nie wskazują na tak dużą liczbę i wyjaśnił, że "wina nie leży po stronie chińskich regulacji, lecz po stronie Grecji, ponieważ nie ustaliła dotychczas właściwych zasad". Zapewnił, że poczyniono już kroki, by m.in. usprawnić procedury wizowe.
Mimo dobrej woli ze strony rządu, rozwój greckiej turystyki może zostać zahamowany przez masowe strajki taksówkarzy, pracowników transportu publicznego, śmieciarzy, urzędników czy celników - napisał "Global Times".
Strajki rzeczywiście są problemem dla turystyki, ale większość z nich ma miejsce w okolicach Aten, które nie są ważnym celem turystycznym w Grecji - zapewnił sekretarz stanu.