Premier Donald Tusk przybył w czwartek rano do Brukseli, gdzie weźmie udział w konferencji politycznej w sprawie nowego budżetu UE. Szef rządu spotka się też z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem i szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso.
W dwudniowej konferencji, zorganizowanej z inicjatywy polskiej prezydencji, oprócz Tuska uczestniczą m.in. Barroso oraz przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Mają oni w czwartek rano uroczyście otworzyć konferencję. Przewidziany jest też udział 40 europosłów, 100 parlamentarzystów z krajów UE, przedstawicieli rządów 27 krajów unijnych oraz instytucji europejskich.
Zdaniem ministra ds. europejskich Mikołaja Dowgielewicza, brukselska konferencja w sprawie budżetu to jedno z najważniejszych wydarzeń w trakcie polskiej prezydencji. "Po raz pierwszy w historii, Unia Europejska będzie rozmawiała o budżecie (unijnym) także z parlamentami narodowymi" - ocenił.
Minister przypomniał, że w trakcie wcześniejszych negocjacji o budżecie unijnym, takie rokowania odbywały się najpierw między krajami członkowskimi UE, a następnie Parlament Europejski akceptował te propozycje. "Tym razem wprowadzamy nowy element, debatę bardziej otwartą o charakterze europejskim, a nie tylko o interesach poszczególnych krajów" - zaznaczył Dowgielewicz.
"W czasie konferencji odbędzie się dyskusja o budżecie unijnym bez żadnych tematów tabu. Nie boimy się trudnych tematów, zależy nam, aby rozmawiać otwarcie o wszystkich dylematach politycznych - które się pojawiają w debatach narodowych" - mówił Dowgielewicz.
Wyraził nadzieję, że konferencja w Brukseli przyczyni się do tego, że "pewne mity dotyczące budżetu unijnego będzie łatwiej wyjaśnić".
Polska w czasie swojego przewodnictwa w Radzie UE moderuje negocjacje o wieloletnich ramach finansowych. W czasie naszej prezydencji prace nad budżetem jednak się nie zakończą i przejmie je kolejny kraj obejmujący przewodnictwo w UE, czyli Dania. Jednym z punktów spornych jest wielkość unijnego budżetu, zwłaszcza w kontekście problemów finansowych części krajów UE.
Gdy kraje UE osiągną kompromis, budżet będzie jeszcze musiał być zaaprobowany przez Parlament Europejski. Zamiarem KE jest przyjęcie ostatecznej wersji budżetu pod koniec 2012 roku.
Propozycja Komisji Europejskiej zakłada siedmioletni budżet wysokości 972,2 mld euro (obecny budżet na lata 2007-2013 wynosi 925 mld euro), co oznacza wzrost o 5 proc.
"W propozycji KE (...) znaleźlibyśmy wiele propozycji, które nas nie satysfakcjonują, ale z drugiej strony powinniśmy mocno wspierać dwie kwestie: aby budżet europejski nie był redukowany i żeby polityka spójności nie zamieniła się w zbyt elastyczne narzędzie karania niektórych państw za to, że nie spełniają kryteriów" - powiedział premier Tusk w piątek w Pradze na szczycie Grupy Wyszehradzkiej.
Szef rządu przekonywał, że polityka spójności nie może stać się "narzędziem do rozgrywania egoizmów narodowych".
W budżecie UE, Komisja Europejska proponuje 376 mld euro na politykę spójności i wyznacza limit absorpcji funduszy na 2,5 proc. PKB kraju. KE chce, by fundusze strukturalne zabierać krajom łamiącym dyscyplinę finansów publicznych. Polska ma w tej kwestii wątpliwości.
KE proponuje wstrzymywanie dostępu do funduszy strukturalnych, a w ostateczności nawet ich odbieranie, krajom łamiącym zasady ustalone w Pakcie Stabilności i Wzrostu. Ta sankcja ma dotyczyć wszelkich funduszy strukturalnych, w tym regionalnych, na rozwój terenów wiejskich czy rybołówstwa, a także funduszu społecznego.
Inna ważna zmiana, która prawdopodobnie będzie obowiązywała w nowym budżecie UE, to ograniczenie funduszy na innowacje, by były dostępne tylko dla małych i średnich przedsiębiorstw. Przeciwko funduszom dla dużych, bogatych firm protestuje Wielka Brytania.