Palikotowi przeszkadza krzyż w Sejmie. Ale ma problem: Polakom nie przeszkadza.
12.10.2011 15:03 GOSC.PL
Janusz Palikot powiedział, że krzyż w sali posiedzeń Sejmu powinien zostać zdjęty (przeczytaj informację Palikot: Zdjąć krzyż w Sejmie). Być może przewiduje to miejsce dla siebie – sądząc bowiem po okładce Newsweeka, na której przed wyborami dał się ukrzyżować, bardzo lubi występować w takiej roli.
Mimo wszystko jednak zastanawia, skąd u niego akurat teraz taka skłonność do wchodzenia na miejsce Pana Boga. W minionej kadencji, gdy był szefem komisji Przyjazne Państwo, nie był takim przeciwnikiem krzyża, pierwszeństwo w walce z tym symbolem zdecydowanie pozostawiając SLD. Ale cóż, teraz Ruch Palikota przejmuje elektorat i program SLD, i jeszcze go podkręca. A zatem nowa rola, nowa twarz, nowe hasła. „W miejscu, gdzie się uchwala ustawy nie powinno być krzyża” – to jedno z tych haseł. Haseł, które mają drążyć myśl społeczną tak długo, aż staną się opinią społeczną. Gdy się jednak człowiek nad tym zastanowi, musi dojść do pytania: A właściwie z czego to wynika, że nie może być krzyża tam, gdzie się uchwala ustawy? Jeśli Palikot planuje uchwalać ustawy niegodne krzyża, to problem jest po stronie Palikota – nie krzyża.
Krzyż może wisieć tam, gdzie naród sobie życzy. Dlatego wisi w polskim Sejmie, wisi w polskich szkołach, urzędach i szpitalach. I nie tylko w polskich. Wisi też, na przykład, we Włoszech i chyba będzie długo wisiał, bo choć Włosi są różni, to akurat krzyża ruszyć nie pozwolą. Widzieliśmy niedawno, że nawet Trybunał w Strasburgu kładzie uszy po sobie, gdy się całe państwo postawi. Przypomnijmy: gdy Strasburg nakazał krzyże zdjąć, Włosi zapowiedzieli, że nie zdejmą i powiesili nowe tam, gdzie ich jeszcze nie było. W efekcie Trybunał w drugiej instancji orzekł zupełnie odwrotnie niż w pierwszej i okazało się, że krzyże jednak są zgodne z prawem.
To ważna nauka: jeśli naród wie, czego chce, ma to, czego chce. I to do niego dostosują się orzeczenia trybunałów – nie odwrotnie. Większość Polaków na razie chce krzyża w Sejmie, bo w innym wypadku Palikot już dawno, robiąc do kamer dziarską minę, osobiście by go zdjął. Pytanie, czy tak będzie i w przyszłości. Obecnie wrogowie krzyża stanowią około 18 procent Polaków (tyle bowiem głosowało na Palikota i SLD) i to stanowczo za mało, żeby dało się krzyż zamknąć w kościołach. Dopóki większość Polaków nie dało sobie wmówić demagogicznej frazy: „ważne, żeby krzyż był w sercu, a nie na ścianie”, dopóty krzyż nie zniknie. Ze ścian i z serc.
Franciszek Kucharczak