Mniejszości religijne powinny cieszyć się wolnością, ale nie mają prawa zabraniać większości być dumnym z katolickiej tożsamości naszego kraju.
Na ostatnim przed wyborami posiedzeniu Sejmu podjęto uchwałę, że rok 2012 będzie Rokiem Józefa Kraszewskiego, Janusza Korczaka i ks. Piotra Skargi. Są tacy, co wątpią w ogóle w sens tego rodzaju uchwał. Uważają, że nie ma to żadnego znaczenia: odbędą się jakieś imprezy „klapa-graba-
-goździk”, a większość Polaków i tak przeżyje rok 2012 bez świadomości, że upamiętniamy w nim tych trzech wybitnych Polaków. No cóż, też jestem daleki od przeceniania różnego rodzaju rocznic, dni pamięci i uchwał „ku czci”, niemniej jednak uważam, że warto takie inicjatywy podejmować, gdyż są one elementem budowania społecznej tożsamości i przypominają nam postaci, które nie powinny być zapomniane. Poza tym, gdyby takie uchwały rzeczywiście były całkiem nieistotne, to nie towarzyszyłyby im gorące dyskusje. Tymczasem wokół Piotra Skargi już rozgorzał spór. W środowisku „Gazety Wyborczej” pojawiły się głosy, że ks. Skarga był nie dość tolerancyjny wobec protestantów i Żydów i że w 2012 roku przypada 70. rocznica śmierci Brunona Schulza, który byłby postacią bardziej godną uczczenia niż Skarga. Poseł PO Rafał Grupiński, który formalnie zgłosił wniosek o ustanowienie Roku Piotra Skargi, wyjaśniał, że ten znamienity jezuita wszedł do historii Polski nie przez szerzenie nietolerancji, ale dzięki temu, że przestrzegał państwo polskie przed upadkiem, co przywoływano w XIX w. jako proroctwo. Gdy Polska była pod zaborami, jego kazania dawały Polakom nadzieję. Poseł Grupiński dodał, że „usuwanie Piotra Skargi z przeszłości czy schematyczne ocenianie jego działalności, poza kontekstem historycznym i kulturowym, jest intelektualnie nieuprawnione”. Rzeczywiście, u przeciwników uczczenia Piotra Skargi zadziwia zupełnie ahistoryczne myślenie, które pomaga im uderzać w tych, którzy im się nie podobają. Ciekawe, że niejednokrotnie ci sami ludzie agresywnie odrzucają jakąkolwiek krytykę tego, że ktoś „umoczył się” w komunistycznym totalitaryzmie, pisząc na przykład wiersze na cześć Stalina. Mówią, że trzeba te błędy zrozumieć, bo „takie były czasy”, i tylko „ludzie podli” mogą chcieć na tym żerować. Skoro są tacy wyrozumiali wobec różnych PRL-owskich karierowiczów, to tym bardziej powinni oceniać w należytym kontekście wypowiedzi kogoś, kto żył 400–500 lat temu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk