Czy wychowane w duchu indywidualizmu społeczeństwo nucące refren Paktofoniki: „Jesteś Bogiem, wyobraź to sobie” potrzebuje jeszcze mistrzów?
Gdy wstukamy w internetową wyszukiwarkę słowa „mistrz duchowy”, lwia część tego, co wyświetli się na ekranie, będzie dotyczyła buddyjskich medytacji czy nawet zajęć aikido. Wschód wchłonął medialnie tradycyjną relację mistrz–uczeń. A przecież to właśnie na niej przed wiekami budowano uniwersytety. W średniowiecznej Europie żacy wybierali uczelnię głównie ze względu na konkretnych nauczycieli – mistrzów. Czy ta relacja zachowała się do dziś? Czy Jan Kowalski, katolik z dziada pradziada, potrzebuje mistrza duchowego?
Pięć lat milczenia, surowe obyczaje i intensywna samodzielna harówka bez pewności, czy zostanie się przez mistrza wybranym, to rygorystyczne wymagania, jakim musieli sprostać uczniowie Pitagorasa. Jako wzór duchowego mistrza przywołuje się do dziś Sokratesa, który gromadził wokół siebie głodnych wiedzy Ateńczyków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz